"O historii nigdy nie można zapomnieć, bo  historia jest pewnego rodzaju pokarmem życia dla narodu." Zbigniew Brzeziński

Droga cierpienia

Tekst z protokołu przesłuchania świadka Czesława Hermana sygn.akt PP 19/02 Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi. Za zgodą autora.
Urodziłem się we Lwowie w rodzinie Eugenii i Franciszka Hermanów. Mój ojciec pochodził z Górnego Śląska z Woli koło Pszczyny. Moi rodzice w 1913 roku zamieszkali we Lwowie. Ojciec był pracownikiem Polskich Kolei Państwowych. W 1934 roku mój ojciec został przeniesiony służbowo do Stanisławowa, w związku z organizacją Dyrekcji Okręgowych Kolei Państwowych w Stanisławowie. Ojciec był pracownikiem tej dyrekcji. W momencie wybuchu II wojny światowej tj. W dniu 1 września 1939 roku moja cała rodzina przebywała w Stanisławowie. Muszę w tym miejscu dodać, że miałem czterech braci - Konrada (urodzonego w 1914 roku), Stanisława (urodzonego w 1916 roku), Gustawa (urodzonego w 1918 roku), Ryszarda (urodzonego w 1924 roku); i trzy siostry - Urszulę (urodzoną w 1920 roku), Emilię (urodzoną w 1921 roku), Bogumiłę (urodzoną w 1926 roku). Obecnie żyje tylko moja siostra Emilia. Ona mieszka razem ze mną. Ona ma problemy z pamięcią leczy się psychiatrycznie od 4 lat, z powodu zmian mózgowych. Nie znam dokładnie rodzaju choroby.
W dniu 17 września 1939 roku do Stanisławowa wkroczyła Armia Czerwona. Rozpoczęły się prześladowania ludności pochodzenia polskiego. Muszę w tym miejscu dodać, że w owym czasie w Stanisławowie mieszkało około 80 tysięcy ludności, w tym 40% stanowiła ludność pochodzenia polskiego, około 30% i Żydzie i około 30% ludności pochodzenia ukraińskiego. Tuż przed wybuchem wojny Stanisławów był miastem wojewódzkim południowo-wschodniej Polski. Władze sowieckie, po wkroczeniu do Stanisławowa, na podstawie donosu Żydów i Ukraińców, rozpoczęły aresztowania ludności polskiej. Aresztowano przede wszystkim członków rodzin urzędników państwowych, wojskowych, posiadaczy majątków ziemskich. Te aresztowania trwały do 22 czerwca 1941 roku, to jest do momentu agresji Niemiec na ZSRR. Aresztowane przez Sowietów osoby były osadzane w więzieniu w Stanisławowie, mieszczącym się przy ulicy Bilińskiego lub wywożone w głąb Rosji. wagonami więziennymi, podstawianymi na stacji kolejowej w Stanisławowie. Wagony te zwane były "tiurmienkami" - "więźniarkami". Wśród aresztowanych osób byli członkowie mojej rodziny. Ojciec Franciszek Herman, brat Stanisław Herman i Ryszard Hermanraresztowani zostali w kwietniu 1941 roku. Po ataku Niemców na ZSRR, Sowieci uciekali w popłochu, likwidując część więźniów osadzonych w więzieniu. Wśród uratowanych z tej masakry więźniów znajdowali się mój ojciec oraz brat Ryszard. Brat Stanisław został wcześniej wywieziony w głąb Rosji i ślad po nim zaginął. Po ucieczce Sowietów więźniowie sami się uwolnili z więzienia. Mój ojciec z bratem Ryszardem wrócili do domu około 28 lub 29 czerwca 1941 roku. W pierwszych dniach lipca 1941 roku do Stanisławowa 3 wkroczył garnizon węgierski. Z tego co się orientuję, w garnizonie tym było około 3 tysięcy żołnierzy. Oni byli ubrani w mundury węgierskie. Byli bardzo przyjaźnie ustosunkowani do Polaków - udzielali pomocy żywnościowej, żołnierze węgierscy odwiedzali domy zamieszkałe przez mieszkańców polskich. Stosunek żołnierzy garnizonu węgierskiego nie był negatywny wobec pozostałych mieszkańców Stanisławowa pochodzenia żydowskiego i ukraińskiego. Garnizon węgierski stacjonował w Stanisławawie do początków sierpnia 1941 roku. W sierpniu 1941 roku w Stanisławowie na terenie dawnych koszar Wojska Polskiego, przy ulicy Gołochowskiego, utworzono obóz jeniecki dla żołnierzy sowieckich. W następnych budynkach utworzono obóz dla oficerów holenderskich. Obozów tych pilnowali żołnierze Wehrmachtu. Żołnierze Wehrmachtu nie brali żadnego udziału w eksterminacji ludności polskiej i żydowskiej. W tym też czasie to jest w pierwszych dniach sierpnia 1941 roku do Stanisławowa wkroczyły oddziały niemieckie - gestapo i Schuzpolicja. Gestapo osado wiło się w gmachu sądu i więzienia, które znajdowały się przy ulicy Bilińskiego przemianowanej na SS Strasse. Schuzpolicja zajęła budynki w centrum Stanisławowa, między innymi budynek przedwojennej polskiej policji przy ulicy Kamińskiego. Na czele Gestapo w Stanisławowie stanął Hauptstrurfurer, Hans Kruger, jego zastępcami byli bracia Johan Mauer i Willi Mauer oraz Astmami, imienia nie pamiętam. Ci trzej ostatni wymienieni przeze mnie mężczyźni byli prawą ręką Krugera. Nazwiska tych czterech mężczyzn znam, gdyż najbliższy mój znajomy Tadeusz Rowiński w 1941 roku wpisał się na volkslistę i został przyjęty do gestapo. Prawdopodobnie Tadeusz Rowiński uczestniczył w egzekucjach Polaków i Żydów, a wiem to na podstawie opowiadań jego brata Kazimierza Rowińskiego (urodzonego w 1926 roku), z którym łączyły mnie przyjazne stosunki. Jeżeli chodzi o Schuzpolicję pamiętam tylko nazwisko Waldemara Mulisaka, który był w Schuzpolicji, on był bardzo pozytywnie ustosunkowany do Polaków. Według moich wyliczeń w Stanisławowie w latach 1941-1944 stan liczebny gestapo mógł wynosić około 500 osób, a Schuzpolicji razem z milicją ukraińską około 500 osób. W sierpniu 1941 roku dla potrzeb Schuzpolicji i Gestapo rozpoczęto formowanie oddziałów ukraińskiej policji zwanej Hilfpolizia. Do ukraińskiej policji w Stanisławowie wstępowali miejscowi nacjonaliści ukraińscy oraz Ukraińcy, którzy zbiegli do Niemiec w 1939 roku poza San, szkoleni przez Oddział Szuchewicza w Krakowie. Z tego co się orientuję Ta policja ukraińska w Stanisławowie liczyła około 200 osób. Nie znam żadnych nazwisk policjantów ukraińskich. Policja ukraińska stacjonowała w budynkach znajdujących się w pobliżu Schuzpolicji. Zajęli między innymi budynki mieszkalne. W sierpniu 1941 roku Stanisławów opuścili żołnierze garnizonu węgierskiego. Po ich wyjeździe władzę oficjalnie przejęło Gestapo. Już w dniu 3 sierpnia 1941 roku nastąpiło aresztowanie inteligencji polskiej, w szczególności profesorów szkół średnich, lekarzy- razem około 130 osób. Wśród ofiar byli znani mi ludzie to jest - Władysław Kamiński (mój nauczyciel z gimnazjum), Szafrański - imienia nie pamiętam (profesor z gimnazjum), Maj gier (nauczyciel języka polskiego z gimnazjum), Szafraniec (nauczyciel matematyki z gimnazjum), Bocheński (nauczyciel biologii z gimnazjum). Znam te nazwiska, bo znałem tych aresztowanych osobiście, byli to moi wykładowcy. Ich aresztowano pod pretekstem organizacji przygotowania rozpoczęcia roku szkolnego. Wezwano ich do budynku jednego z gimnazjów stanisławowskich. Tam nastąpiło aresztowanie. Budynek gimnazjum otoczyło Gestapo, Schuzpolicja i ukraińska policja. Profesorów wyprowadzono do samochodów krytych plandekami i wywieziono za miasto do lasu, tam ich rozstrzelano. Sam widziałem, że tych samochodów ciężarowych było około 10. Na stopniach tych samochodów widziałem braci Johana i Willi Mauerów. Ich nazwiska poznałem potem, albowiem byli osobami znanymi w Stanisławowie. Byli to bardzo przystojni mężczyźni, w wieku około trzydziestu, trzydziestu kilku lat, szatyni, wzrostu około 175 - 180 centymetrów, o sportowych sylwetkach. Ubrani zawsze bardzo elegancko, niezależnie od tego czy byli w mundurze czy po cywilnemu. Swoim wyglądem wzbudzali respekt i przyciągali uwagę. o tej egzekucji inteligencji polskiej było bardzo głośno wśród mieszkańców Stanisławowa, zwłaszcza wśród młodzieży, która utraciła swoich profesorów. Po tym zdarzeniu, przez kilka następnych tygodni, nie było drastycznych restrykcji w stosunku do ludności polskiej. Rozpoczęły się natomiast prześladowania ludności narodowości żydowskiej.
W drugą niedzielę września 1941 roku - daty dokładnej nie pamiętam -wracałem z kościoła około godziny 10.00 rano, zauważyłem olbrzymią ilość Żydów wyprowadzanych ze swoich domostw. Ustawiano ich na ulicy Beiwederskiej na długości 3 kilometrów. Chcę w tym miejscu dodać, że ja wówczas mieszkałem na ulicy Beiwederskiej numer 36. Rodzice mieli tam dwa duże domy wielorodzinne. Chcę przy tym zaznaczyć, że ulica Belwederska była przed II wojną światową zamieszkała w 80% przez Żydów, jak i ulice boczne odchodzące od tej ulicy. Belwederska należała do jednych z większych ulic Stanisławowa. Znajdowała się w zachodniej części miasta. Wracając do sytuacji, kiedy wyprowadzano Żydów, zeznaję: widziałem w ową niedzielę Jak ustawionych na ulicy Beiwederskiej Żydów - kobiety, dzieci, mężczyzn -(według mnie było ich tysiące), Gestapowcy, Schuzpolicjanci i policjanci ukraińscy bili nachajkami, kolbami karabinów oraz laskami, które wcześniej zabierali starcom żydowskim. Było to coś strasznego, walili na oślep, nie patrzyli na wiek, płeć, czy też w jaką część ciała biją- Widziałem jak Żydom pękały kości czaszki, krew zalewała twarze. Widziałem to z odległości 3-4 metrów, byłem wówczas młodym 13 latkiem, miałem wygląd typowo nordycki, jasny blondyn, oczy niebieskie. Nikt z Gestapowców nie zwracał na mnie uwagi. Jak mówiłem ulica Belwederska była typową żydowską ulicą. Żydzi, którzy nie zostali schwytani ukryli się w piwnicach, ludzie się bali, nie było wielu stojących z boku świadków tego zdarzenia, gdyż groziło to włączeniem do szeregu i na rozstrzał. Według mnie w tej konkretnej akcji brało udział kilkudziesięciu Gestapowców i Schuzpolicjantów oraz dziesiątki ukraińskich policjantów. Nie jestem w stanie podać nazwisk osób, które brały udział w tej akcji, gdyż była to pierwsza tego typu akcja i nie znałem twarzy Gestapowców, Schuzpolicjantów ani Ukraińców. Obserwując to zdarzenie na Belwederskiej. słyszałem już masowe strzały dochodzące do mnie od strony zachodniej, z kierunku cmentarza żydowskiego, położonego nad Bystrzycą w odległości około 4 kilometrów na zachód od ulicy Belwederskiej. Była to kanonada strzałów trwająca do zapadnięcia zmroku. Słysząc te strzały zdawałem sobie sprawę, że na cmentarzu rozstrzeliwano Żydów. Widziana przeze mnie kolumna Żydów posuwała się cały czas do przodu w kierunku cmentarza. Obserwowałem tą kolumnę przez około 15 minut, po czym uciekłem wystraszony do swojego domu. Co dokładnie działo się na cmentarzu dowiedziałem się dopiero wieczorem od Żydów zamieszkałych w naszym budynku. Byli to: Caller, imienia nie pamiętam (był to mężczyzna w wieku około 30 lat), jego teść Axelrad, imienia nie pamiętam (miał około 60 lat) oraz jego szwagierka Callera - Emma Axelrad (miała około 30 lat). Oni po powrocie z cmentarza opowiadali, że Niemcy pchali wszystkich Żydów na cmentarz, Jak mówiłem tych Żydów było kilka tysięcy. Z tego rozstrzelano około 1 tysiąca. Utkwiło mi w pamięci to, jak nasi lokatorzy opowiadali, że Niemcy i Ukraińcy byli bardzo brutalni wobec Żydów. W drodze do cmentarza przez cały czas ich bito, po czym na siłę wciskano ich w bramę cmentarną do tego stopnia, że się dusili i matki trzymające małe dzieci nie mogły uchronić je przed zaduszeniem. Na terenie cmentarza były wykopane rowy. Gestapowcy, Schuzpolicjanci i policjanci ukraińscy kolejnym partiom Żydów kazali się rozbierać do naga, stawać przy tych rowach i strzelali do nich z karabinów maszynowych. Ci Żydzi padali do rowów, po czym ustawiali kolejną partię. Były to dantejskie sceny. Rozstrzeliwani byli kobiety, dzieci, mężczyźni bez względu na wiek. Z opowiadań jednego z Żydów, który ocalał szczęśliwie z tej egzekucji, bo nie został trafiony kulą wiem, że do wykopanych dołów trafiali ludzie żywi. Właśnie ten Żyd już po zakończeniu egzekucji, w nocy gdy cmentarz opustoszał, wydobył się spod trupów i wrócił do swojego domu. Nie znam nazwiska tego Żyda, poznałem go przypadkowo w grudniu 1941 roku, kiedy wszedł na nasze podwórze z prośbą o żywność. Widziałem go później jeszcze kilka razy, bo przychodził po żywność, a potem przepadł, nie wiem co się z nim stało. Po tej pierwszej egzekucji Żydów wrócili do swoich domów.
Od września 1941 roku na polecenie Gestapo wszyscy Żydzi musieli mieć na lewym ramieniu białą opaskę z gwiazdą Dawida. Ani Polacy, ani też Ukraińcy nie nosili żadnych oznakowań świadczących o ich narodowości. Do końca września 1941 roku nie byłem świadkiem jakiś masowych restrykcji niemieckich wobec Żydów. Czasami na ulicy widziałem pojedyncze przypadki agresji Niemców wobec Żydów. Widziałem takie zdarzenie, jak niemieccy żołnierze idącemu ulicą Żydowi ortodoksyjnemu podpalili brodę. W październiku 1941 roku utworzono getto żydowskie w  Stanisławowie.
Powstało ono w zachodniej części miasta. Stanisławów został podzielony na część wschodnią i zachodnią. Getto obszarowo odpowiadało 50% powierzchni Stanisławowa. Zostało ogrodzone wysokim płotem drewnianym, a przy płocie stali w odległości 50-100 metrów uzbrojeni policjanci ukraińscy. Mieli oni uniemożliwić wydostanie się Żydów poza teren getta. Do getta prowadziły 3 bramy wejściowe. W związku z utworzeniem getta mieszkańcy Stanisławowa pochodzenia innego niż żydowskiego, jak to określano pochodzenia aryjskiego, musieli przenieść się do części wschodniej Stanisławowa. Z tego też powodu cała moja rodzina przeprowadziła się z ulicy Belwederskiej na ulicę Gilleraj zwaną później przez Niemców Kulisch Strasse numer 8. Zamieszkaliśmy w wielorodzinnej kamienicy, położonej niedaleko więzienia, położonego przy ulicy SS Strasse. Z okien swojego nowego mieszkania widziałem w późniejszym czasie gehennę Żydów, o czym zeznam w dalszym ciągu. Po utworzeniu getta Niemcy wybrali wśród Żydów Radę Żydowską tak zwaną Judenratt. W skład Rady wchodziło około 30 Żydów głównie inteligencji żydowskiej. Celem Rady była organizacja pracy wśród Żydów na rzecz Niemiec. Żydzi nie mogli opuszczać getta za wyjątkiem specjalistów wysokiej klasy, którzy byli zatrudnieni w części aryjskiej Stanisławowa i wykonywali pracę pod nadzorem Gestapowców. Ludność z aryjskiej części miasta nie miała wstępu do getta, nawet zbliżenie się do płotu getta groziło zastrzeleniem. Od momentu utworzenia getta rozpoczął się kolejny etap eksterminacji Żydów przez rozstrzeliwanie. Prawie codziennie, począwszy od października 1941 roku . słychać było odgłosy serii karabinów maszynowych, dochodzące od strony cmentarza żydowskiego, który znajdował się na terenie getta. Odgłosy strzałów słychać było przez kilka godzin dziennie. Taka sytuacja trwała do lutego 1944 roku, przy czym na przełomie 1943/1944 roku egzekucje były rzadsze. Miały miejsce przeciętnie raz na dwa tygodnie. Wynikało to z faktu, iż praktycznie wymordowano już wszystkich mieszkańców Stanisławowa pochodzenia żydowskiego. Od lata 1942 roku do Stanisławowa przychodziły kolejowe transporty z Żydami, nie, wiem skąd ci Żydzi byli przywożeni. Niektórzy mieszkańcy Stanisławowa mówili, że to byli Żydzi z Węgier lub Rumunii. Wiem o tych transportach ponieważ miałem nakaz pracy na kolei i osobiście widziałem te transporty. Nie jestem w stanie określić dokładnej liczby tych transportów, ale przychodziło ich kilka w miesiącu. Każdy transport składał się z 20-30 wagonów towarowych. W jednym transporcie, według mojej oceny, mogło być do tysiąca Żydów - kobiet, dzieci, mężczyzn w różnym wieku. Żydów tych prowadzono pod eskortą Gestapowców i ukraińskich policjantów z psami, ze stacji kolejowej do więzienia na ulicę SS Strasse. Ludzie ci byli bardzo zmęczeni, wycieńczeni. Widziałem taki przypadek, jak gestapowiec podszedł do jednego z wagonów, gdzie Żyd wychylił rękę i prosił o wodę, i ten gestapowiec uderzył go jakimś pejczem i złamał temu Żydowi rękę. Nie znałem tego gestapowca. W więzieniu, z tego co mi wiadomo, Żydzi byli przeszukiwani, obrabowani ze wszystkich kosztowności, które mieli przy sobie i wyprowadzani w kierunku getta ulicą przy której mieszkałem. Na końcu kolumny Żydów jechały samochody ciężarowe nakryte plandeką. Pod plandeką znajdowały się jakieś osoby, albowiem było widać .że ktoś się ruszał. W rogach skrzyni samochodów ciężarowych siedzieli uzbrojeni gestapowcy, którzy reagowali na każde poruszenie się plandeki, uderzając w to miejsce kolbą karabinu. Widziałem to na własne oczy, gdyż obserwowałem te kolumny z pierwszego piętra swojej kamienicy. Nie wiem kogo umieszczano na skrzyniach samochodów ciężarowych i przykrywano plandekami. Wśród mieszkańców Stanisławowa narodowości polskiej mówiło się, że pod tymi plandekami leżeli Polacy, rozstrzeliwani następnie wspólnie z Żydami. Te kolumny Żydów i samochodów ciężarowych przesuwały się w kierunku cmentarza żydowskiego, który w owym czasie nie był już w terenie getta. Od 1942 roku teren getta zaczął się zmniejszać z uwagi na to, że coraz mniejsza była liczba Żydów zamieszkałych w getcie, z powodu ich eksterminacji. W 1943 roku obszar getta zmniejszył się do 1/10 pierwotnego obszaru. Dotychczasowi mieszkańcy ulicy Belwederskiej, w tym moja rodzina, wrócili do swoich domów. Moja rodzina zamieszkała tam ponownie latem 1943 roku. Cmentarz żydowski, na którym dokonywano egzekucji Żydów, w 1943 roku nie należał już obszarowo do terenu getta. Był poza nim. Ja nigdy osobiście nie byłem świadkiem egzekucji na Żydach, było to niemożliwe ze względu na to, że te egzekucje były przeprowadzane na terenie getta, a po zmniejszeniu terenu getta nikt nie zbliżał się do cmentarza żydowskiego, gdyż oglądanie egzekucji na Żydach groziło włączeniem do egzekucji. Tylko jeden lub dwa razy, kiedy w pobliżu cmentarza nie było żadnych Niemców i wiadomo było, że nie będzie w danym czasie egzekucji, to razem z kolegami wszedłem na teren cmentarza żydowskiego i widziałem usypane pryzmy kopców. Były to zbiorowe groby Żydów rozstrzelanych na cmentarzu. Nie widziałem żadnych zwłok. Jak już zeznałem, wiadomości na temat przeprowadzanych egzekucji uzyskałem od swojego przyjaciela - Kazimierza Rowińskiego. On był starszy ode mnie o 2 lata. Jego ojciec przed wojną był listonoszem. Rodzina Rowińskich mieszkała na ulicy Belwederskiej u pana Buczmy. Mieszkali w domu naprzeciwko domu moich rodziców. Stąd moja znajomość i przyjacielskie stosunki z Kazimierzem Rowińskim. Jak już wcześniej powiedziałem brat Kazimierza Rowińskiego -Tadeusz Rowiński, po wkroczeniu Niemców, wstąpił do Gestapo. Nie wiem jakie zajmował tam stanowisko, na pewno nie było to stanowisko oficerskie. Rodzina Rowińskich podpisała volkslistę i z tego powodu Tadeusz Rowiński mógł służyć w Gestapo. Tadeusz Rowiński opowiadał swojemu bratu Kazimierzowi o egzekucjach przeprowadzanych na Żydach. Te informacje przekazywał mi z kolei Kazimierz Rowiński. Z tego co opowiadał Kazimierz Rowiński, egzekucje na Żydach miały przebieg podobny jak Ta opisana przeze mnie wcześniej z - września 1941 roku. Kazano Żydom rozbierać się do naga, stawać przy wykopanych rowach i strzelano do nich. Żydzi padali martwi lub ranni do rowów. Po każdej egzekucji ekipy żydowskie zasypywały masowe 8 groby ziemią. Z tego co mówił Kazimierz Rowiński, to do Żydów strzelali Gestapowcy i ukraińska policja. Funkcjonariusze Schuzpolicja zazwyczaj tylko eskortowali kolumny Żydów. Kazimierz Rowiński nie wspominał o tym, aby w egzekucjach uczestniczył jego brat Tadeusz Rowiński. Mówił tylko, że w dniach kiedy odbywały się egzekucje Tadeusz Rowiński wracał do domu smutny i przygnębiony. Kazimierz Rowiński nigdy nie wymieniał nazwisk funkcjonariuszy Gestapo i czy policji ukraińskiej, którzy bezpośrednio dokonywali egzekucji na Żydach. Jednakże ze swoich własnych obserwacji wiem, że bracia Johan i Willi Mauerowie szli przy kolumnach Żydów eskortowanych w kierunku cmentarza żydowskiego, gdzie następnie odbywały się egzekucje. Myślę więc, że Mauerowie byli przy tych egzekucjach. Nigdy nie widziałem ażeby przy kolumnie Żydów eskortowanych na cmentarz pojawiał się Hans Kruger.
Egzekucje na cmentarzu żydowskim trwały do lutego 1944 roku. Z powodu zbliżania się frontu wschodniego pod Tarnopol, Gestapo w Stanisławowie zaczęło likwidować swoją placówkę i ewakuowali się w kierunku Krakowa. Tak samo robili funkcjonariusze Schuzpolicji i ukraińskiej policji. Chciałem jeszcze wspomnieć w tym miejscu o jednym zdarzeniu, które miało miejsce w lipcu 1942 roku. Jeden z rzemieślników żydowskich z zawodu blacharz, mając zezwolenie wyjścia do miasta, szedł ulicą Belwederską. Przy głównej bramie wejściowej do getta został zatrzymany do rewizji przez ukraińskiego policjanta. W trakcie rewizji ujawniono u niego potajemnie zakupiony kilogram mąki. Policjant zabrał Żydowi tą mąkę, ten w odwecie poparzył mu twarz kwasem solnym, który miał przy sobie. Policjant ukraiński podobnież stracił wzrok. Żyd, który go okaleczył został na miejscu zdarzenia zastrzelony przez innego ukraińskiego policjanta. Nadto w odwecie za czyn Żyda, Gestapo wydało rozkaz powieszenia wszystkich członków Judenrattu na latarniach przy ulicy Belwederskiej. Wywieszono z tego powodu około 30 Żydów, członków Rady Żydowskiej. Ich zwłoki, wiszące na latarniach mogli obserwować mieszkańcy aryjskiej części Stanisławowa. Też widziałem powieszonych Żydów.
Z tego co mi wiadomo, w Stanisławowie rozstrzelano około 180 tysięcy ludności, w 80% Żydów. Na tym cmentarzu żydowskim rozstrzeliwano nie tylko Żydów, ale również Polaków aresztowanych za sprawy polityczne, schwytanych na pomocy Żydom. To wszystko co mogę powiedzieć na temat egzekucji przeprowadzanych przez Gestapo, Schuzpolicję i policję ukraińską na terenie Stanisławowa.
W tym miejscu na podstawie artykułu 143 1 punkt 5 kodeksu postępowania karnego i artykułu 173 1 kodeksu postępowania karnego okazano świadkowi tablicę zawierającą kserokopie zdjęć 42 mężczyzn, przekazanych przez kierownika Centrali Badania Masowych Zbrodni Narodowosocjalistycznych Kraju Północy Ren-Westfalia przy Prokuraturze Dortmund.
Po okazaniu świadek zeznaję: nie rozpoznaję żadnej z osób, których kserokopię zdjęć okazano mi w chwili obecnej. Nawet nie kojarzę żadnej z tych twarzy. W tym miejscu okazano świadkowi 58 stron maszynopisu zawierającego listę osób, a, przekazaną przez kierownika Centrali Badania Masowych Zbrodni Narodowosocjalistycznych Kraju Północy Ren-Westfalia przy Prokuraturze Dortmund.
Po okazaniu świadek zeznaje: po przeczytaniu całej okazanej mi listy osób mogę stwierdzić, że znam kilka nazwisk, a mianowicie: Choma, Platon (strona 7, 8 wiersz od góry). Znałem całą rodzinę Chomów. Platon był najmłodszym z trzech synów. Był ode mnie starszy o 4-5 lat. Jego średni brat, imienia nie pamiętam, był znanym bokserem w klubie "Rewera" w Stanisławowie. Chomowie byli pochodzenia ukraińskiego. W czasie okupacji otrzymali od Niemców lokal gastronomiczny po zamordowanym Żydzie - Haubenstoch. Platon Choma był w ukraińskiej policji w Stanisławowie. Nie wiem Jakie zajmował stanowisko. Widziałem go w mundurze policjanta ukraińskiego. Rodzina Chomów była znana w Stanisławowie ze względu na to, że wszyscy byli bardzo rośli, wysocy, a szczególnie brat bokser. Z tego co mi wiadomo najstarszy syn Chomów był członkiem Gestapo. Mówili o tym mieszkańcy Stanisławowa, nie widziałem go nigdy w mundurze. Nic mi nie jest wiadomo na temat tego aby Platon Chom brał udział w egzekucjach na cmentarzu żydowskim. Z tego co mi wiadomo w lutym 1944 roku rodzina Chomów uciekła ze Stanisłowa w związku ze zbliżającym się frontem wschodnim.
Kolejnym rozpoznanym przeze mnie nazwiskiem jest Mathias Wladislaus (strona 35, 4 wiersz od góry). Pamiętam go w mundurze SS. On był narodowości polskiej, przed II wojną światową był Polakiem. Chodził do tej samej szkoły co ja jedną klasę wyżej, nie kolegowaliśmy się, mieszkał w innej części Stanisławowa. Z tego co mi wiadomo, po wkroczeniu Niemców do Stanisławowa podpisał volkslistę. Nic nie wiem na temat jego ewentualnego udziału w egzekucjach lub eskortowaniu Żydów na cmentarz. Nie wiem co się z nim stało po ucieczce Niemców ze Stanisławowa
Kolejnym rozpoznanym nazwiskiem jest Papade(i)nitz (strona 38, 6 wiersz od dołu). Był to Ukrainiec, urodzony w 1913 - 1915 roku. Nosił mundur Gestapowca, a na czapce nie miał orła tylko trupią czaszkę. Miał opinię bardzo krwiożerczego ślepego wykonawcy rozkazów swoich przełożonych z Gestapo. Mieszkańcy Stanisławowa mówili. Że musiał być bardzo gorliwym współpracownikiem Niemców, że dostał się do Gestapo a nie do policji ukraińskiej. Nie wiem na jakiej podstawie ludzie twierdzili, że on był bardzo krwiożerczy, ale taka była opinia. Ja wielokrotnie widziałem go na ulicy w Stanisławowie. Chodził razem z braćmi Mauerami, którzy jak już mówiłem byli elitą Gestapo. Papade(i)nitz był średniego wzrostu (około 170-175 centymetrów) szatyn, średniej budowy ciała. Nie było nic szczególnego w jego wyglądzie. Nigdy nie widziałem go jako jednego z eskortujących Żydów na cmentarz. On uciekł ze Stanisławowa w lutym 1944 roku.
Kolejną rozpoznanym przeze mnie nazwiskiem jest Tadeusz Rowiński (strona 44, 2 wiersz od góry). o  Tadeusz Rowińskim zeznawałem już w dniu 10 dzisiejszym. Jedynie co mogę dodać odnośnie jego osoby to to, że był średniego wzrostu (około 175 centymetrów) blondyn, jasne oczy, średniej budowy ciała. Od 1942 roku do 1944 roku widziałem go w mundurze SS. Tadeusz Rowiński wraz z całą rodziną w lutym 1944 roku uciekł ze Stanisławowa na Zachód. Co się z nim dzieje, nie wiem.
Nie wiem co obecnie dzieje się z wyżej wymienionymi przeze mnie osobami, których nazwiska rozpoznałem na okazanej mi liście.
Chcę jeszcze tylko dodać, że żadnych innych nazwisk nie kojarzę z osobami, które znałem osobiście lub z widzenia. Mogę tylko jeszcze powiedzieć o braciach Willim i Johanie Mauerach. Oni uciekli ze Stanisławowa w lutym 1944 roku. W 1978 roku, będąc w Monachium, dowiedziałem się od znanego mi Ukraińca (nazwiska nie pamiętam), który w czasie wojny pracował w Urzędzie Miejskim w Stanisławowie, że Mauerowi po wojnie osiedlili się w Austrii. Zataili swoje zbrodnie wojenne i pracowali w urzędzie socjalnym w Austrii. W latach sześćdziesiątych zostali ujawnieni przez biuro Szymona Wiesentalla i skazani przez sąd austriacki za zbrodnie wojenne na karę więzienia. Nie wiem na ile lat więzienia skazano ich. W 1978 roku pojechałem do więzienia do Salzburga, bo chciałem spojrzeć Maurerom w oczy i powiedzieć im że są zbrodniarzami. Okazało się jednak, że zostali zwolnieni z więzienia w 1976 lub 1977 roku. Nie zdołałem ustalić jakie były ich dalsze losy. Na zadane pytanie świadek zeznaje: z tego co mi wiadomo w czasie II wojny światowej na terenie Stanisławowa nie stacjonowały żadne jednostki rumuńskie nie było też milicji polskiej. Policja polska znajdowała się, zgodnie z podziałem administracyjnym Gubernatorstwa Generalnego, po drugiej stronie Sanu, na zachód od Lwowa. Stanisławów znajduje się na południowym wschodzie od Lwowa.
To wszystko co mam do zeznania w tej sprawie. Na tym protokół zakończono o godz. 16.20 Protokół świadek odczytał osobiście.
Opublikowano za zgodą podpisanego pod protokołem:
W Herman
Kontakt
2338222 odwiedziny od 5 stycznia 2004 roku
Google Search

WWW stanislawow.net