Gdy w połowie XVII wieku Andrzej Potocki, kasztelan krakowski i hetman wielki koronny zakładał miasto Stanisławów między dwiema Bystrzycami Sototwińską i Nadwóraiańską, bazą podstawową była dlań u samego zbiegu rzek osada myśliwska Knieinin (nazwa od kniei - później Knihinin) oraz druga położona bardziej na południe, oddzielona od pierwszej stawem i błotami, a zwana Zabłocić. Tuż obok Zabłocia powstał zamek i miasto, a wioska Zabłocić stała się przedmieściem Zabłotowskim. W XIX w. Była to dzielnica Zabłotowskie, leżąca w środku miasta. Główna droga dawnej wsi, biegnąca łukiem z północy na południe z wybrzuszeniem na wschód, nazywała się ulicą Zabłotowską. We wklęsłości łuku mieścił się niegdyś zamek, natomiast w okresie międzywojennym park zwany Wałami. Ulica zaś otrzymała w południowej części nazwę 3 Maja, a w północnej Piotra Skargi. o nazwie dzielnicy Zabłotowskie rzadko, kto już wtedy pamiętał, uważając ją - i słusznie - za centrum miasta. Ulica 3 Maja, druga, co do znaczenia ulica miasta, łączyła główną ulicę Sapieżyńską (o kierunku wschód-zachód) z dalekim pomocnym przedmieściem Knihininem. Mają i ulice swoje losy. Przypatrzmy się, więc w naszych wspomnieniach ulicy 3 Maja.
Charakter zabudowy zarówno Sapieżyńskiej, jak i 3 Maja był wyraźnie - jak na ówczesne czasy - wielkomiejski. Na pierwszym odcinku 3 Maja, prostopadłym do Sapieżyńskiej, były banki. Na lewym narożniku chyba Spółdzielczy Bank Ukraiński, po przeciwnej stronie Bank Hipoteczny. Obok niego w sąsiedniej kamienicy znajdował się popularny sklep "Bazar Krajowy z artykułami piśmiennymi, bardzo dobrze zaopatrzony. Modne było wśród uczniów szkół średnich - blisko zresztą położonych - kupowanie właśnie w tym sklepie zeszytów, ołówków, stalówek (rondówki, krzyżówki, serki - któż to dzisiaj pamięta?) i innych przyborów szkolnych. Dalej z lewej był narożnik ul. Szydłowskiego, gdzie stal solidny gmach Banku Polskiego. 3 Maja skręcała nieco w prawo. Przy narożniku małej ulicy Kraszewskiego mieściła się męska bursa szkolna, której kierownikiem był prof. Kajetan Isakiewicz, łacinnik uczący w I Liceum i w Liceum Sióstr Urszulanek. W pobliżu, po tejże samej stronie stał budynek Szkoły Powszechnej Żeńskiej im. Królowej Jadwigi. W sąsiedztwie, trochę w głębi, bo oddalone od ulicy, byty korty tenisowe klubu sportowego "Strzelec Raz-Dwa-Trzy". Tu często grywałem z kolegą klasowym i sąsiadem - Staszkiem Sękowskim i innymi. Partnerkami w mikście były Irena Hubicka i Krystyna Drwięga, trochę od nas młodsze uczennice "Rządówki".
Odchodząca z lewej strony ul. Bielawskiego prowadziła w kierunku placu Mickiewicza i teatru. Dalej na 3 Maja był ciąg sklepów stosunkowo nowych i eleganckich. Dziś nie pamiętam dokładnie branż handlowych, ale na pewno była tam cukiernia (firma: Chmielewski) oraz niewielka księgarnia (nie żydowska). Natomiast na następnym narożniku ul. Ormiańskiej, była duża księgarnia pod nazwą "Renaissanse". Za ul. Ormiańską ciągnęły się po lewej stronie 3 Maja skwery, kwietniki i park na dawnych wałach miejskich, aż prawie do ul. Piotra Skargi. Dziś cała 3 Maja,, a szczególnie Ta jej część, jest starannie przebudowana. Stoją wielkie gmachy - siedziby różnych władz. Ulica jest szeroka, elegancka, ale… starej jakby żal.
Drugą stronę ulicy, poczynając od narożnika Koszarowej zajmowały koszary 48 pułku piechoty, sięgające w głąb, do równoległej ul. Kamińskiego. W koszarach często odbywaliśmy lekcje przysposobienia wojskowego. Zwykle prowadził je lubiany przez nas plutonowy-podchorąży (od 1938 r. podporucznik) Roman Szudrawy, tragicznie zmarły we wrześniu 1939 na granicy polsko-węgierskiej. Na dziedzińcu koszarowym zbierały się, też: hufce przysposobienia wojskowego przed defiladą z okazji świąt państwowych 3 Maja i 11 Listopada.
Za koszarami w niewielkim domku mieściła się dobrze zaopatrzona wypożyczalnia książek Towarzystwa Szkoły Ludowej. Przychodziłem tu bardzo często i prawie nie trafiło mi się, abym potrzebnej książki nie otrzymał. W następnym domu był sklep mleczarski Masłosojuz, sprzedający bardzo dobre towary, ale będący - jak się potem okazało - centralą nacjonalistów ukraińskich. Na tym terenie buduje się obecnie (sierpień 1993 r.) wielki, wielopiętrowy hotel.
3 Maja dochodziła tu do kościoła Ojców Jezuitów i do zbiegu ulic Piotra Skargi, Grunwaldzkiej i Romanowskiego. Piotra Skargi biegła stąd na północ; przy niej był klasztor i żeńskie gimnazjum ukraińskie Sióstr Bazylianek, a za wylotem Kołłątaja nowo założony park miejski. Ulica Grunwaldzka prowadziła do Dworca Kolejowego, mijając po lewej budynki Dyrekcji PKP i Urzędu Wojewódzkiego. Romanowskiego odchodziła na wschód do ul. Kilińskiego i dalej Dąbrowskiego, tworząc wraz z przyległymi Wysockiego, Kopernika, Kilińskiego, Grottgera, Asnyka dzielnicę mieszkaniową z dużą ilością willi i ogrodów, oddzieloną od Majzli ulicą Kolejową i biegnącymi do niej równolegle torami.
Całą ulicę 3 Maja przechodziłem codziennie w drodze powrotnej ze szkoły. Ostatni raz odbyłem ją w tym charakterze 17 maja 1939 roku po zdaniu matury, z Jankiem Boczarem, też już maturzystą, i Staszkiem Sękowskim, który miał nim zostać za dwa dni. Janek i ja, już w rozpiętych marynarkach, bez tarcz na rękawach mundurów, bo koledzy - zgodnie ze zwyczajem - odpruli je nam zaraz po ogłoszeniu wyniku egzaminu.
Był to słoneczny, pachnący wiosną dzień. Nie wiedziałem, że dokładnie w cztery miesiące później, 17 września 1939 r. zawali się dosłownie, bo trafiony bombą, mój dom rodzinny, a w przenośni nasz ówczesny świat porażony wieścią o zdradzie radzieckiej. Dla mnie był to koniec polskiego Stanisławowa, miasta, które zdążyłem już uznać za swoje, by je tak szybko utracić.
Bo lata okupacji to już zupełnie inna historia. Bogata w wydarzenia, ale ogromnie tragiczna.