Wśród licznych ofiar złożonych przez naszych Rodaków na ołtarzu Ojczyzny w latach II wojny światowej, nie zabrakło i krwi polskiej ludności kresowej. Ginęli na tamtych ziemiach za Wiarę i Ojczyznę: polscy księża, nauczyciele i wojskowi, ginęli polscy chłopi i rzemieślnicy. Kataklizm wojenny nie oszczędził zwłaszcza inteligencji tępionej z wyjątkową premedytacją.
Powszechnie znana jest masakra lwowskich intelektualistów dokonana w lipcu 1941 r. której ofiary są chlubą naszej nauki i kultury. W dniu 4 lipca br. środowisko naukowe Wrocławia wraz z Zarządem Głównym Towarzystwa Miłośników Lwowa zorganizowało uroczyste obchody w celu uczczenia 50. rocznicy ich męczeńskiej śmierci.
Mniej natomiast docierały do opinii publicznej informacje o drugiej podobnej zbrodni, tylko o szerszych jeszcze rozmiarach, popełnionej przez hitlerowców na polskiej inteligencji w Stanisławowie, największym wówczas po Lwowie skupisku Polaków na terenie Małopolski Wschodniej.
Liczące ponad 300 lat miasto, zwane Grodem Rewery, a położone w widłach obu Bystrzyc: sołotwińskiej i nadwórniańskiej, było typowym dla tamtych ziem i dla tamtych czasów, wielonarodowościowym skupiskiem ludności żyjącej zgodnie w cieniu łacińskiej kolegiaty uwieńczonej w sienkiewiczowskiej Trylogii, unickich cerkwi i żydowskich synagog. Kres temu spokojnemu współżyciu trzech nacji położyły dwudziestowieczne nacjonalizmy, które przybrały najbardziej odrażające formy w latach ostatniej wojny, niosącej miastu zmienne, często bardzo tragiczne koleje losu.
Druga wojna światowa przyniosła mieszkańcom Stanisławowa dwie okupacje: sowiecką i niemiecką, obie równie okrutne i zbrodnicze. W dniu 18 września 1939 r. przejechały przez miasto wycofujące się ku granicy węgierskiej, kolumny brygady pancernej płk Stanisława Mączka, późniejszego generała i bohatera spod Falaise. Była to ostatnia jednostka naszego wojska w Stanisławowie. Polski rozdział w historii miasta został zamknięty.
Na blisko dwa lata całe Kresy znalazły się pod panowaniem Sowietów, których rządy zwłaszcza dla ludności polskiej stanowiły nieustanne pasmo terroru i poniżenia. Na zwoływanych wiecach opluwano Państwo Polskie i jego przywódców zmuszając do masowej obecności całą ludność okupowanych terenów II Rzeczypospolitej. Jednocześnie rozpoczęły się aresztowania. W pierwszej kolejności szli do więzień wojskowi, policjanci i działacze partii politycznych, nie wyłączając członków przedwojennych organizacji lewicowych.
W latach 1940—1941 w oparciu o rozkaz NKWD z dnia 11 października 1939 r. nr 001223 wraz z załączoną do niego „Instrukcją o trybie przeprowadzania deportacji antyradzieckiego elementu", przeprowadzono cztery wielkie wywózki w głąb ZSRR, głównie do północnego Kazachstanu. Objęły one również mieszkańców Stanisławowa w znacznym stopniu wyniszczając jego polską ludność. To też uderzenie hitlerowców 22 czerwca 1941 r. na Związek Radziecki, Polacy przyjęli z uczuciem ulgi, mając nadzieję że runął zbrodniczy pakt Mołotow-Ribbentrop, spodziewając się poprawy swego tragicznego losu.
Szybko się jednak straszliwie rozczarowali. Czerwony totalizm zastąpił brunatny, równie okrutny i zbrodniczy. Zanim Niemcy zajęli Stanisławów i włączyli go wraz z całym Pokuciem do Generalnej Gubernii, na Podkarpacie weszli Węgrzy, jako sprzymierzeńcy III Rzeszy. Krótkie, bo zaledwie miesiąc trwające rządy „bratanków znad Dunaju", były okresem wytchnienia dla polskiej ludności miasta, przed trzyletnim koszmarem jaki ją czekał po wejściu Niemców. Węgrzy chociaż przekazali władzę cywilną w mieście ludności ukraińskiej, hamowali wszelkie ekscesy żywiołów nacjonalistycznych.
Ale już na początku sierpnia załopotały nad miastem złowieszcze flagi ze swastyką, a w gmachu sądu przy ulicy Bilińskiego, gdzie niedawno urzędowało NKWD, rozpoczęło działalność Gestapo. Dla Stanisławowa nadeszły czarne dni grozy i lęku. Mając do pomocy ukraińską policję „Ukrainische Hilfspolizei", rekrutującą się głównie z elementu napływowego z Bukowiny, Niemcy nakazali aresztować przedstawicieli inteligencji polskiej, przeważnie nauczycieli. Pretekstem miało być rzekome „wysługiwanie się nauczycieli władzom sowieckim", czyli uczenie w latach 1939-41 w szkołach z polskim językiem wykładowym.
Akcję rozpoczęto w dzień po ustąpieniu Węgrów, tj. 8 i 9 sierpnia 1941 r. przy pomocy wspomnianej policji ukraińskiej, która według przygotowanej wcześniej listy sporządzonej przez ukraińskich działaczy nacjonalistycznych: dr Iwana Rybczyna i nauczyciela ukraińskiego gimnazjum Danysza, dokonała zatrzymań skazanych na zagładę Polaków.
Dla zmylenia czujności przyszłych ofiar, hitlerowcy rozpowszechniali fałszywe informacje, że chodzi o krótkie przesłuchania, dodając nauczycielom, że przy ulicy Bilińskiego w gmachu Gestapo, odbędzie się konferencja w sprawie organizacji nowego roku szkolnego. Naiwna wiara w praworządność Niemców spowodowała, że niektórzy sami zgłaszali się w ręce oprawców. „Gdy przyszli do nas ukraińscy policjanci, by odprowadzić moją żonę do „protokółu", nie zastali jej w domu. Gdy wróciła, radziłem jej ukryć się na strychu, a wieczorem wyjechać do córki, do Lwowa. Nie zgodziła się…" — pisze o zachowaniu się żony swojego kolegi Schussella, jeden z nielicznych ocalałych polskich nauczycieli Wilhelm Kalita. (Cytuję za Tadeuszem Kamińskim, autorem „Tajemnicy Czarnego Lasu", „Morza i Ziemi", r. 1989).
Całą akcją kierowali, cieszący się pełnym zaufaniem szefa stanisławowskiego Gestapo SS-Hauptsturmfuhrera Hansa Krugera, bracia Johann i Wilhelm Mauerowie. Przed wybuchem wojny byli obywatelami polskimi i młodszymi oficerami Wojska Polskiego, a Jahann uwieczniony został na zachowanej do dziś fotografii przedstawiającej promocję oficerską w dniu l października 1938 r. W Stryju w województwie stanisławowskim. Po kampanii wrześniowej, w której brali udział w szeregach Wojska Polskiego, zgłosili się do służby niemieckiej i zostali funkcjonariuszami policji, gdzie szybko wyróżnili się wyjątkowym okrucieństwem i sadyzmem. Ich nazwiska mroziły krew w żyłach więźniów, a mieszkańcy Stanisławowa nazwali ich „krwawymi braćmi".
Ścigani po wojnie jako zbrodniarze wojenni, dwukrotnie stawali przed sądami w Austrii, gdzie otrzymali w roku 1966 wyroki niewspółmiernie niskie do popełnionych przestępstw. Johann skazany został na 8 a Wilhelm na 12 lat więzienia. W tym samym roku sądzony był w Munster na terenie Niemiec, szef stanisławowskiego Gestapo Hans Kruger i otrzymał karę dożywotniego więzienia.
Wszystkich aresztowanych umieszczono w małym budynku gospodarczym poza terenem właściwego więzienia, gdzie na parterze i w suterenach urządzono około 10 małych cel. Stłoczeni, w potwornych warunkach higienicznych, głodni i bici, oczekiwali więźniowie na swój tragiczny koniec.
Listę zamordowanych przedstawicieli inteligencji polskiej w Stanisławowie, pierwszy sporządził dr Józef Zieliński, nieżyjący już historyk i nauczyciel gimnazjalny w tym mieście i zamieścił ją najpierw w „Tygodniku Powszechnym" nr 49/1959 i nr 21/1960, a potem w „Przeglądzie Historyczno-Oświatowym" nr 3/13/1961.
Na liście tej znalazło się 61 nauczycieli szkół powszechnych, 50 nauczycieli szkół średnich, 6 lekarzy, 9 inżynierów, 3 księży, 3 prawników i 2 wojskowych. Otwierają ją tak zasłużeni dla miasta ludzie jak Leon Ziobrowski, działacz społeczny i oświatowy, dyrektor Miejskiej Kasy Oszczędności, lekarze:
Józef Kochaj
1, Adam Hickiewicz, Andrzej Raczyński, Stanisław Mossor i Jan Gutt, dyrektorzy gimnazjów i liceów: Franciszek Jun, Stanisław Umański, Władysław Pizkozub, Władysław Drabik, Marian Stefanów i Kazimierz Firganek oraz kupcy: Mikołaj Kramarczyk i Jan Stafiński.
Listę męczenników krwawego lata 1941 r. uzupełnił mgr Adam Rubaszewski, ekonomista, absolwent II Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w .Stanisławowie, zamieszkały obecnie w Warszawie, a szerokie tło tamtym wydarzeniom dał redaktor Tadeusz Kamiński, syn zamordowanego nauczyciela stanisławowskiego, w cyklu artykułów „Tajemnica Czarnego Lasu", zamieszczonych w szczecińskim piśmie „Morze i Ziemia" w roku 1989.
Ludziom tym należy się szczególna wdzięczność i szacunek, gdyż pisali w czasach nie sprzyjających badaniom martyrologii z równą zaciekłością niszczyli polski ruch niepodległościowy Rosjanie, którzy ponownie weszli do miasta 27 lipca 1944 r. W ramach wielkiej ofensywy letniej, w wyniku której dotarli do linii Wisły i przekroczyli Karpaty.
Potem przyszły lata powojenne, narzucona zmiana granic i masowy wyjazd Polaków z ziemi praojców, oraz długi okres milczenia nad porosłymi lasem mogiłami. i dopiero w czterdzieści lat później nowy klimat polityczny w kraju, zrodzony pod wpływem wielkiego ruchu „Solidarności", pozwolił publicznie uczcić pamięć ofiar krwawych dni stanisławowskich z 1941 r.
W dniu 6 listopada 1982 r. odbyła się w Katedrze Wrocławskiej uroczysta Msza św. W intencji pomordowanych. Odprawił ją, nieżyjący już biskup Wincenty Urban w koncelebrze księży z Kresów, wśród których znajdowali się: ks. kanonik Stefan Helowicz, zasłużony długoletni proboszcz Katedry, ks. Celestyn Rubaszewski zmarły w 1986 r. W Warszawie i ks. Julian Bolek wychowawca młodzieży stanisławowskiej. Po Mszy św. nastąpiło odsłonięcie przez Juliana Piotrowskiego, a potem poświęcenie przez duchowieństwo, pamiątkowej tablicy na której czytamy:
„Polakom ziemi stanisławowskiej — Małopolska Wschodnia — którzy oddali życie w okresie II wojny światowej za Wiarą i Ojczyznę, w 40. rocznicą męczeńskiej śmierci ofiar masowych straceń dokonanych przez hitlerowców w Stanisławowie hołd składają Rodacy 1981 rok".
Ufundowali ją rozproszeni po Polsce i poza jej granicami Stanisławowianie, a inicjatorami jej wykonania byli Adam i Celestyn Rubaszewscy, Julian Piotrowski i Tadeusz Sztyliński. Tablica wrocławska stała się czynnikiem integrującym środowiska dawnych mieszkańców Stanisławowa, którzy od 10. już lat odbywają corocznie spotkania w Katedrze wrocławskiej w ostatnią niedzielę września. Potem ufundowano tablice podobnej treści w Warszawie, w Krakowie i w Przemyślu a na fali demokratyzacji życia politycznego i odzyskiwania niepodległości, powstało w Polsce kilka kół Miłośników Stanisławowa. Jednocześnie trwały poszukiwania grobów polskich pod Stanisławowem, o których sądzono, że nikt „…już nie znajdzie i żadnym tradycyjnym symbolem należnego im hołdu nie uczyni" (J. Zieliński „Przegląd Historyczno-Oświatowy" nr 3/1961 r.).
Dzięki pomocy miejscowej ludności w 1988 r. Adam Rubaszewski z synem Pawłem a potem Kazimierz Międzobrodzki, odnaleźli te mogiły, które na przedwojennych mapach lokalizuje się w pobliżu punktu triangulacyjnego „365", na północny wschód od wsi i leśniczówki Rybno, a na północ od wsi Zagwóźdź.
Dzięki tym odkryciom można było we wrześniu 1990 roku złożyć pierwszy publiczny hołd stanisławowskim męczennikom. Na ich mogiły przybyły grupy dawnych mieszkańców Grodu Rewery z Warszawy, Krakowa i z Wrocławia, którym przewodniczył ks. kanonik Stefan Helowicz. Po odmówieniu modlitwy za zmarłych przy jednym z dołów kryjących w sobie doczesne szczątki pomordowanych, złożono kwiaty z narodowy;mi szarfami a na okolicznych drzewach umieszczono krzyże.
W roku 1991 przypada 50. rocznica stanisławowskiej zbrodni. Z tej okazji staraniem Rodaków z Kraju i z Wychodźstwa oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ufundowano trzy pamiątkowe tablice, które wmurowane zostaną w kościele rzymskokatolickim pod wezwaniem Chrystusa Króla na Górce, na dawnym cmentarzu katolickim i w Czarnym Lesie. Ta ostatnia zawiera dwujęzyczny napis po polsku i po ukraińsku:
„Miejsce uświęcone krwią mieszkańców Stanisławowa i okolic zamordowanych przez hitlerowców w sierpniu 1941 r. Rodacy". W górnej części tablicy po polsku: „Jeśli zapomną o nich Ty Boże na niebie zapomnij o mnie".
Są rzeczy i są sprawy których naród zapomnieć nie może bo należą do jego dziedzictwa, bez względu na miejsce, czas i epokę, a nimi jest w pierwszym rzędzie krew przelana za Ojczyznę. Myśląc o Polakach z dalekiego miasta naszej zawiłej historii, powtórzmy za Kazimierzem Wierzyńskim, poetą z Kresów:
„Zmarli moi pozostańcie przy mnie! Tylko przez was nie ginie to, co kiedyś było, Tylko przez was zabliźnia się. czas poszarpany, Tylko przez was pojmuję mą przyszłość zawiłą…".