Dawnych wspomnień czar, kraj lat dziecinnych, pierwsze podróże pociągiem z ojcem, matką. Polskie Koleje Państwowe, parowozy, maszyniści i ich pomocnicy, łopata, węgiel, konieczność wykupienia biletu peronowego przy odprowadzaniu bądź witaniu rodzin, kilkukrotne dziurkowanie tekturowych biletów w czasie podróży.
Pierwsza, druga i trzecia klasa wagonów (czwarta istniejąca przed pierwszą wojną światową została skasowana). W trzeciej separatki na osiem miejsc siedzących, siedzenia twarde, w drugiej klasie sześć miejsc siedzących, siedzenia miękkie. a w pierwszej tylko cztery miejsca siedzące, oczywiście bardzo miękkie.
W pociągu nocnym relacji Warszawa -Lublin- - Rejowiec - Lwów - Stanisławów -Sniatyń, po wjeździe rannym na dworzec główny we Lwowie obowiązkowo, każdorazowo mycie wszystkich szyb we wszystkich wagonach, dwóch ludzi z peronu z zewnątrz. Pierwszy zamyka okno i myje na mokro, drugi wyciera na sucho. Trasa Lwów - Stanisławów (140 km) pociągiem osobowym
trzy godziny, pospiesznym dwie, a w lecie tzw. "Lux-Torpedą" za minimalną dopłatą do biletu pospiesznego tylko godzinę. W 1938 i 1939 r. dokładnie w jedną stronę 59 minut, w drugą 1 godz. i 3 min. Z krótkim postojem w Chodorowie. Długość tej trasy jest taka sama jak Gliwice-Wrocław.
A ówczesne ceny dla porównania? Trasa np. 28 km, lak jak Gliwice - Katowice: 3 klasa - 1,5 zł, 2-ga - 2,30, 1-sza - 3,00 zł.
Z Zaleszczyk do Kołomyji jazda przez Rumunię, piękną na wiosnę, w lecie i w jesieni Beserabię, ze Śniatynia do Kut cały czas po prawej, rumuńskiej stronie Czeremoszu.
I rogatywki, małe, zgrabne rogatywki kolejarzy, a zwłaszcza czerwona dyżurnego ruchu.
Miło jest teraz popatrzeć na znajome, przedwojenne nazwy stacji węzłowych, IV-go dawnego okręgu komunikacyjnego PKP i na nazwy tak często mijanych, z okien pociągu oglądanych miejscowości.