Adam J. Chowaniec

A jednak Stanisławów

Panuje opinia, że dopiero na starość powracają wspomnienia z lat młodości i różnych minionych wydarzeń. Tkwi w tym tylko część prawdy, bo na przykład zdecydowana większość ludzi, wygnanych ze stron rodzinnych, wspomina bez względu na swój wiek tamte umiłowane strony - Ziemie Wschodnie. Z nimi trzeba się było rozstać, szybko i często wręcz brutalnie. Oprócz Stanisławowa żywo w pamięci pozostają malownicze góry oraz leżące u ich stóp miejscowości: Jaremcze, Kamień Dobosza, Mikuliczyn, Tatarów, Worochta czy wiele innych - były przysłowiowym rajem dla letników i turystów. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego Stanisławów traktowany bywa jakby nieco po macoszemu, w przeciwieństwie do innych, nawet mniejszych miast "kresowych". Znajduje to potwierdzenie w różnych obecnych publikacjach. a jednak Stanisławów, ze swoją bogatą historią i mieszkańcami zasługuje na większe zainteresowanie aniżeli tylko w kołach stanisławowiaków. Warto zatem przypomnieć, choćby skrótowo, rolę i rangę tego Grodu Rewery.
* * *
Początki miasta sięgają XVII wieku. Powstanie i rozwój zawdzięcza ono rodzinie Potockich. Długo pełniło funkcje obronne przed najazdami ze wschodu i południa. W 1676 r. Stanisławów wsławił się bohaterskimi walkami z hordami tureckimi. Może więc i nie przypadkiem Henryk Sienkiewicz wybrał właśnie kolegiatę stanisławowską jako miejsce pogrzebu Pana Wołodyjowskiego? W miarę upływu lat miasto przyjęło rolę ośrodka życia kulturalnego i intelektualnego, emanując tym na całe Pokucie. Istotne znaczenie dla miasta i tamtejszego regionu miało utworzenie w połowie lat 20. województwa stanisławowskiego.
W latach międzywojennych systematycznie realizowano w Stanisławowie i na terenie województwa odbudowę i modernizację obiektów różnego rodzaju. Nowy ratusz stanisławowski, elektrownia miejska, gazownia, remiza straży pożarnej z taborem, asfaltowe nawierzchnie ulic, rozbudowa sieci telefonicznej - to obraz miasta bardziej już nowoczesnego. Towarzyszył temu rozwój przemysłu i handlu. Dzięki mocno zalesionym terenom i właściwie prowadzonej gospodarce leśnej powstały liczne tartaki, w samym zaś Stanisławowie zakłady przemysłu drzewnego. Rozpoczęto eksploatację złóż ropy naftowej. Zauważalny był postęp w dziedzinie oświaty i kultury. Nie pozostawało to bez wpływu na poprawę sytuacji materialnej ludności miast i wsi, żyjącej często w trudnych warunkach.
Niełatwa problematyka Ziem Wschodnich wymagała odpowiednich kwalifikacji oraz dyspozycyjności władz cywilnych i wojska. W Stanisławowie był silny garnizon, a swoje siedziby miały 11. Karpacka Dywizja Piechoty i Podolska Brygada Kawalerii. W skład tej dywizji wchodziły: 48. Pułk Piechoty Strzelców Kresowych (Stanisławów), 49. Pułk Piechoty Strzelców Huculskich (Kołomyja), 53. Pułk Piechoty (Stryj), 11. Pułk Artylerii Polowej (Stanisławów) i jednostki pomocnicze. Do Podolskiej Brygady Kawalerii przynależały: 6. Pułk Ułanów Kaniowskich (Stanisławów), 9. Pułk Ułanów Małopolskich (Trembowla), 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich (Lwów), 6. Dywizjon Artylerii Konnej (Stanisławów). o sprawdzonych w praktyce wysokich kwalifikacjach kierownictwa cywilnego w Stanisławowie i dowódców jednostek wojskowych mogą świadczyć dokonywane w latach 30. i przed samą wojną przesunięcia na wyższe, bardziej odpowiedzialne stanowiska. l tak, kolejni wojewodowie: B. Nakonecznikoff-Klukowski oraz T. Korsak powołani zostali na wiceministrów spraw wewnętrznych, starosta F. Sokół objął stanowisko komisarza rządu w Gdyni. Nie sposób natomiast wymienić tu rdzennych stanisławowian, sprawujących na terenie kraju wysokie stanowiska - naukowe, administracyjne, ekonomiczne czy polityczne. Spisy tych osób są sporządzane.
Na kilka lat przed wojną dwaj kolejni dowódcy 48. p.p. płk T. Parafiński i płk w. Kaliński przeszli na wyższe stanowiska w innych garnizonach. Przed samym wybuchem wojny dotychczasowy dowódca 11. d.p. gen. K. Łukoski objął stanowisko zastępcy dowódcy Armii Karpaty, później zaś dowódcy Grupy Armijnej. Dowódca brygady kawalerii gen. J. Kleeberg powołany został do dyspozycji Naczelnego Dowództwa. Dowódca 6. d.a.k. płk Mirza Sulkiewicz przejął dowództwo artylerii w obronie Warszawy. Ten awans i inne potwierdzały wysoką przydatność wojskową tych oficerów.
Z chwilą rozpoczęcia działań wojennych jednostki naszego garnizonu miały następujących dowódców: 11. Karpacka d.p. - płk B. Prugar-Ketling, 48. p.p. Strzelców Kresowych - płk w. Nowak, 49. p.p. Strzelców Huculskich - płk Hadała, 53. p.p.- płk Sz. Kocur, 11. p.a.l. - płk Cz. Obtułowicz. Natomiast Podolska b.k. - płk L. Strzelecki, 6. p. Ułanów Kaniowskich - płk St. Liszko, 9. p. Ułanów Małopolskich - płk K. Rudnicki, 14. p. Ułanów Jazłowieckich - płk. E. Godlewski, 6. d.a.k. - płk St. Pochopień.
Skoro tematem stanisłwowskich wspomnień jest także nasze wojsko, nie można pominąć jego udziału w kampanii wrześniowej 1939 roku. Pamiętamy, że zarządzona we właściwym terminie powszechna mobilizacja została odwołana pod naciskiem aliantów, kolejna zaś - tuż przed atakiem wojsk niemieckich, a więc mocno spóźniona - nie mogła być w pełni zrealizowana. Wobec szybkiego marszu wroga i nieustannego bombardowania także dróg i szlaków kolejowych zaistniały ogromne przeszkody w terminowym dotarciu lub wręcz uniemożliwiające dotarcie do wielu formacji, do zarządzonych punktów docelowych, nierzadko bardzo odległych. Taki los spotkał właśnie naszą 11. dywizję, która po zbombardowaniu torów kolejowych, musiała się zatrzymać na odcinku Rzeszów-Tarnów. Do rejonu Bochnia-Brzesko, jako docelowego, udało się dotrzeć jedynie trzem batalionom. Reszta dywizji wyładowała się z transportu kolejowego i przeszła w kierunku południowym (Brzostek--Kołaczyce-Frysztak). Zupełnie tam osamotniona weszła do walki z wrogiem 6 września. Pomimo naporu przeciwnika, dążącego do okrążenia dywizji, płk Prugar--Ketling, będąc doskonałym strategiem, wyprowadził ją w nowym kierunku - na linię Sanu i Lwowa, jak zarządziło Naczelne Dowództwo. Wróg nacierał tam od strony zachodniej i południowej, ale siły polskie zostały wzmocnione przez inne jeszcze oddziały. Zgrupowaniami naszych wojsk kolejno dowodzili generałowie: Fabrycy Łukoski i SosnkowskL Dywizja nasza, będąc w ciągłym kontakcie z wrogiem, stoczyła szczególnie ciężkie walki pod Łętownią, na linii Sanu, w obronie Przemyśla, pod Sądową Wisznią w lasach janowskich i w końcu na przedpolach Lwowa, koło Brzuchowic. Na drodze tych ciężkich walk, okupionych poważnymi stratami, poszczególne pułki dywizji i ich bataliony zadały Niemcom również duże straty, niszcząc m.in. elitarny pułk SS "Germania" wraz z kilkuset pojazdami.
Końcowe walki całego zgrupowania, dowodzonego wtedy przez gen. Sosnkow-skiego, toczyły się w rejonie Brzuchowice-Hołosko. Straty były tak ogromne, że np. Sosnkowski i Prugar-Ketling osobiście obsługiwali armaty. Z naszej dywizji pozostało zdolnych do walki zaledwie ok. tysiąca żołnierzy. Podobnie było w innych jednostkach zgrupowania. 19 września okrążone przez wroga i pozbawione amunicji wojska musiały się poddać. Do Lwowa przebiła się tylko grupa w sile ok. stu żołnierzy z 49. pułku. Po kapitulacji pewna grupa oficerów dostała się także w ręce sowieckie - do obozu śmierci w Starobielsku.
W obszernej zbiorowej pracy historyków wojskowych pt. "Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej" zawarto stwierdzenie tej treści: 11. Karpacka Dywizja Piechoty na swoim szlaku bojowym stanowiła najbardziej zwartą i zdyscyplinowaną jednostkę bojową. Było to niewątpliwie zasługą dowódcy dywizji, płk Prugara-Ketlinga, który po jakimś czasie przedostał się do Francji i tam już w randze generała równie świetnie dowodził dywizją w kampanii francuskiej 1940 roku. Generała Łukoskiego, b. dowódcę 11. dywizji, zamordowano w Starobielsku, a płk Nowak, dowódca 48. pułku, ocalił życie w niewoli sowieckiej, służył potem w dywizji kościuszkowskiej i z nią powrócił do kraju. Losy pozostałych dowódców nie są znane autorowi.
Z kolei wypada wspomnieć o walkach wrześniowych Podolskiej Brygady Kawalerii. W planach wojennych desygnowano ją do walk w ramach Armii "Łódź", dowodzonej przez gen. Rómmla. Brygada wyruszyła w drogę transportami kolejowymi w ostatnich dniach sierpnia. Już podczas drogi zmieniono rozkazy i skierowano brygadę do Armii "Poznań", którą dowodził gen. Kutrzeba. Wydłużenie podróży zbiegło się z rozpoczęciem wojny i tym samym - nalotów nieprzyjacielskich, ale szczęśliwie uniknięto strat. Poszczególne pułki brygady wyładowywały się na odcinkach Września-Nekla, Skoncentrowały się w pobliskich lasach i następnie wyruszyły konno do wyznaczonych pozycji, na zachód od Poznania. W skład Armii "Poznań" wchodziła też Wielkopolska Brygada Kawalerii, która, dowodził gen. St. Abraham, Iwowianin i obrońca Lwowa z 1918 roku. Unikając okrążenia ze strony zmasowanych sił niemieckich, Armia przesunęła się w kierunku wschodnim i płd.-wschodnim, a obie brygady zajęły pozycje skrzydłowe. Do 9 września nasza brygada nie miała większej styczności z wrogiem - poza nalotem, bez większych strat. Dalej droga wiodła przez rejon Gniezna, lasy Nykieiska i Nowiny Brdowskie, pod Uniejów. Do zdobycia tej miejscowości wyznaczono 6 pułk, który po ciężkich walkach opanował ją. Dalszymi miejscami ciężkich walk podolskiej brygady z przeważającymi siłami wroga były m.in.: Ozorków, Łęczyca, Sochaczew, Brochów, wraz z nader trudną, okupioną dodatkowymi stratami przeprawą przez Bzurę, do Puszczy Kampinoskiej. W tej fazie walk nad Bzurą z obu brygad utworzono Grupę Operacyjną Kawalerii pod dowództwem gen. Grzmota-Skotnickiego, który wkrótce poległ. Nowym dowódcą został gen. Abraham. Walki w Puszczy Kampinoskiej w dniach 14-19 września zostały okupione bardzo dotkliwymi stratami w ludziach i koniach. Ułani 6. pułku ze Stanisławowa zdobyli tu silnie bronioną miejscowość Sieraków, a następnie z innymi pułkami atakowali Laski, gdzie Niemcy dokładnie zaryglowali drogę do Warszawy.
Bezskuteczność ponawianych ataków nasunęła próbę przebicia się w innym miejscu obrzeża puszczy - w okolicy Wólki Węglowej, patrole stwierdziły jednak, że tam też jest koncentracja piechoty i czołgów niemieckich. Pułkownik Godlewski więc, licząc na zaskoczenie, wybrał wyjście dla swoich ułanów jazłowieckich, nakazujące przebicie się galopem przez pozycje wroga, kłując i rąbiące. Początek był udany, bo pojawienie się kilkuset jeźdźców faktycznie sprawiło zaskoczenie, a piechurzy padali pod cieciami szabel. Wszystko jednak szybko się odmieniło i za oddalającymi się ułanami posypał się grad pocisków z czołgów i broni maszynowej. W końcu więc niewielu ułanów i niewiele koni dotarło do Warszawy. Pozostałe pułki obu brygad, wykorzystując nocną przerwę w walkach, doszły niespostrzeżenie do Warszawy. Obie brygady brały następnie udział w obronie tego miasta od strony Czerniakowa. Celem upamiętnienia bohaterskiej szarży ułanów jazłowieckiach wystawiono pomnik na cmentarzu ułańskim w Kępinie Podduchownej koło Warszawy.
Straty brygady, podobnie jak i wszystkich jednostek wojskowych biorących udział w kampanii wrześniowej, dawały się obliczyć tylko szacunkowo. Dokładniejsza ewidencja poległych, zaginionych i rannych nie była możliwa, bo np. W wyniku bombardowań niektórych zwłok niepodobna było rozpoznać. Zginęły spisy i identyfikatory żołnierskie. Żołnierze i oficerowie, rozproszeni podczas walk, przyjmowani byli do innych oddziałów itd. Szacunek strat brygady podolskiej wyniósł ok. 50% w ludziach, podobnie w koniach. W dywizjach piechoty straty były przeważnie jeszcze wyższe.
Po zakończeniu ostatniego etapu walk w Warszawie 5 kapitulacji, gen. Abraham i płk Liszko dostali się do niewoli, płk Rudnicki po wielu dramatycznych kolejach życia (patrz CL S/99) wstąpił do II Korpusu gen. Andersa i tam w randze generała dowodził dywizją. Płk Godlewski pozostał w kraju, przeszedł do konspiracji i jako komendant Okręgu Krakowskiego AK został w 1944 r. ujęty i zamordowany przez gestapo. W wielu opracowaniach można znaleźć nazwiska oficerów, podoficerów i żołnierzy, którzy w 11. Karpackiej Dywizji Piechoty i Podolskiej Brygadzie Kawalerii wyróżnili się szczególnym męstwem i którzy otrzymali za to wysokie odznaczenia bojowe, za życia lub po śmierci.
Na przestrzeni dziejów mieszkańcy Stanisławowa, podobnie jak inni zamieszkali na Ziemiach Wschodnich, przeżywali lepsze i gorsze czasy, uwarunkowane ówczesnymi sytuacjami politycznymi. Jednakże apogeum czegoś najgorszego nastąpiło w trakcie kolejnych okupacji - sowieckiej, niemieckiej, i znowu sowieckiej. Zbrodniarze z gestapo, NKWD i UPA prześcigali się wręcz w okrucieństwach wobec ludności polskiej. Masowe ludobójstwo i deportacje zmierzały do likwidacji polskości. Społeczeństwo podejmowało samoobronę w różnych formach. Jednak cena wytrwania równała się często śmierci.
Te formy walki stanowiły wiec jakby kontynuację bohaterskich zmagań Wojska Polskiego w obronie Ojczyzny. Symboliczną rekompensatą za gorący patriotyzm i martyrologie Rodaków na Ziemiach Wschodnich winna być nieprzemijająca wdzięczność oraz pamięć o Nich - nasza i przyszłych pokoleń.

ADAM J. CHOWANIEC, ur. 1922 w Stanisławowie. Do szkół uczęszczał w Stanisławowie, Lwowie i w czasie wojny, na tajnych kompletach w Krakowie. Ukończył studia prawnicze na UJ, pracował na stanowiskach ekonomicznych w przedsiębiorstwach branży księgarskiej. Od 1983 na emeryturze.

Płk. Walenty Nowak

List Szanownego Internauty w sprawie art. A. Chowańca ”A jednak Stanisławów”

Poszukując w Internecie informacji dot. mojego wujka, Walentego Nowaka natknąłem się na artykuł pt. "A jednak Stanisławów" autorstwa P. Adama J. Chowańca. Znalazłem tutaj pewną nieścisłość. Cytuję fragment artykułu: "płk Nowak, dowódca 48. pułku, ocalił życie w niewoli sowieckiej, służył potem w dywizji kościuszkowskiej i z nią powrócił do kraju."

Informacja ta wymaga sprostowania. Otóż płk W. Nowak dostał się do niewoli niemieckiej między 17 a 19 września 1939 r. w czasie walk pod Lwowem. Okres wojny, do marca 1945 r. spędził w obozie jenieckim Woldenberg II C. Następnie powrócił do kraju i przez okres dwóch lat pełnił służbę w LWP. W 1947 r. został z niej usunięty. Częściowym potwierdzeniem powyższego, może być m. in. informacja w książce Henryka P. Koska pt. "Generalicja Polska" tom. II M-Ż. Częściowym, dlatego że również tam znajdują się pewne nieścisłości, m. in. to że był dow. 32 pp i że od 1950 był w stanie spoczynku.

Ze względu na brak szerszych opracowań na temat dokonań płk Nowaka pozwalam sobie przesłać Państwu w załączeniu kopie dwóch artykułów jakie ukazały się w prasie polskiej w czerwcu 2001 r. autorstwa Stanisława Rubacha i w maju 2007 r. autorstwa mojego i wnuczki Walentego Nowaka - Małgorzaty Nowak. Być może poszerzą one Państwa wiedzę dot. żołnierza związanego przez jakiś czas ze Stanisławowem.

Jednocześnie b. proszę - o ile to możliwe - o sprostowanie niedokładności wykazanych w tekście w/w artykułu.

 
Pozdrawiam serdecznie
Bogusław Popek
Z wielką przyjemnością w niedługim czasie umieścimy nadesłane artykuły o Walentym Nowaku. Prosimy o przysłanie więcej zdjęć.
REDAKCJA
Kontakt
2364455 odwiedzin od 5 stycznia 2004 roku
Google Search

WWW stanislawow.net