Adam Jerzy Chowaniec

Niezapomniany Stanisławowianin

Wspomnienie o Stanisławie Kwaśniewskim (1924-2003)

Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci drogiego Kolegi, który - przyjeżdżając z Warszawy - bywał na zebraniach naszego Koła Stanisławowian w Krakowie. Zawsze gorąco witany, przywoził różne ciekawostki z minionych lat. Zaproszono Go też na jubileuszowe zebranie krakowskiego Oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów PW jako gościa honorowego.
Stanisław Kwaśniewski Trudno uwierzyć, że tak nagle, niespodziewanie opuścił swoich najbliższych i grono przyjaciół. Niestety - krótka niedzielna, popołudniowa drzemka 2 marca 2003 okazała się ostatnią w Jego życiu. a przecież ten zgon nie był poprzedzony żadną chorobą. Wprost przeciwnie, Staszek do ostatnich dni, jak zawsze, był pełen energii i pomysłów, związanych przede wszystkim z Grodem Rewery. Potwierdziło się to w naszej rozmowie telefonicznej, przeprowadzonej na trzy dni przed śmiercią.
Nazywaliśmy Staszka cudotwórcą, gdyż tylko znanymi sobie sposobami oraz wytrwałością potrafił zbierać liczne cenne pamiątki stanisławowskie - dokumenty, plany czy fotografie. Posiadał rozległą wiedzę o wydarzeniach w Stanisławowie z lat przedwojennych oraz wojennych, zatem i z okresów kolejnych okupacji. Opierał się na informacjach kompetentnych osób, jak gen. Boruta Spiechowicz, płk Liszka i innych. Wszystkie te fakty dowodzą, że Staszek, jako jeden z niewielu, potrafił wiele uczynić na rzecz nieprzemijającej pamięci o naszym Mieście.
Minęło już kilka miesięcy od owego smutnego marcowego dnia, lecz jeszcze trudniej jest mi pogodzić się osobiście z tym wydarzeniem. Wynika to z naszej wieloletniej przyjaźni, będącej kontynuacją znajomości naszych rodzin, zawartej w latach dwudziestych. Ojciec Staszka był, bowiem zatrudniony w drukarni Chowańców, zaś Jego starszy brat - jako redaktor naczelny "Kuriera Stanisławowskiego". Na zajmowanych stanowiskach obaj bardzo zasłużyli się fachowością i pracowitością. Znajomość Ta trwała aż do ich śmierci już w latach powojennych. Ze Staszkiem bywaliśmy w naszych rodzinach, a tam u pp. Kwaśniewskich w Warszawie spotykała nas wzruszająca gościnność - jak to w  naszych stronach. Zdumiewająca wręcz była wielkość i jakość zbiorów Staszka.
Stałe Jego zainteresowanie bliskim sercu Stanisławowem spowodowało z kolei zamiar uwiecznienia na taśmie filmowej historii jakiejś tamtejszej rodziny, obejmującej kilka pokoleń. Nie mogłem oponować, gdy Staszek zjawił się u mnie z kamerzystą warszawskiej TV. Przeprowadziliśmy długą rozmowę przed kamerą, pokazując też stare fotografie i dokumenty. Nie przypuszczałem wtedy, że ta utrwalona rozmowa będzie stanowić szczególną pamiątkę.
Zakończenie jakże ofiarnej, pożytecznej działalności Stanisława Kwaśniewskiego wywołuje tym większy żal, że prawdopodobnie nikt nie będzie jego dzieła kontynuował, a więc wbrew twierdzeniu - że nie ma ludzi niezastąpionych. Według drugiego porzekadła - czas goi rany. No cóż, w odniesieniu jednak do naszej rany, po utracie tak wartościowego człowieka i przyjaciela, nie sprawdzi się i to. Taka jest prawda.
Chociaż Staszka już nie spotkamy, pozostanie nadal żywy w naszych serdecznych wspomnieniach - stanisławowskich rodaków…
Kontakt
2354860 odwiedzin od 5 stycznia 2004 roku
Google Search

WWW stanislawow.net