Maria Klara Bohomolec

Poeta Powstaniec - Mieczysław Romanowski

Poeta Niedawno minęła 135 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego, z którym Małopolska Wschodnia - choć pod innym zaborem - związała się mocno i pamiętnie. Z tej też, bowiem dzielnicy podążały setki młodych ludzi, by walczyć o wolność podzielonej ojczyzny - i zginąć na mazowieckiej, lubelskiej czy kieleckiej ziemi. a nieco później do Lwowa i innych miast i wsi wschodnio-małopolskich przybyły setki żołnierzy, ratując się przed Sybirem i katorgą. Pozostała po nich kwatera powstańcza w najwyższej części cmentarza Łyczakowskiego. W 1998 minęła również 135 rocznica śmierci poety-powstańca, Mieczysława Romanowskiego (i zarazem 165 rocznica jego urodzin). W trzydziestoleciu 1833-863 zamyka się niedługie, lecz godne i twórcze życie syna ziemi kołomyjskiej, urodzonego w Żukowie. Jego ojciec, Emeryk, dzierżawił ten majątek od swych krewnych Dzieduszyckich. Brat Mieczysława, Emeryk junior, gospodarował w pobliskim Żukocinie, drugi brat Konstanty w Piotrkowie nad Dniestrem, a siostra Józefa Skwarczyńska w Kośmierzynie - wszystko to Pokucie. Jeden z braci został księdzem - był wikarym w Złoczowie i we Lwowie, a w końcu proboszczem w pod lwowskim Janowie.
W 10 roku życia Mieczysława oddano do gimnazjum w Stanisławowie. Jako 15-letni sztubak zetknął się po raz pierwszy ze sprawą niepodległościową, w czasie rozruchów, które - jako echo Wiosny Ludów - nie ominęły również Stanisławowa. Nie zdał niestety matury w swoim gimnazjum, powtórzył ją dopiero we Lwowie w 1853 r. tak chwalebnie, iż otrzymał stypendium Zakładu Ossolińskich i podjął studia prawnicze (stypendium zobowiązywało do kilku godzin pracy dziennie w Zakładzie). W tym samym czasie zaczął drukować swoje młodzieńcze wiersze w lwowskich czasopismach.
We Lwowie zetknął się Romanowski z młodymi ludźmi, którzy w przyszłości mieli stać się wybitnymi przedstawicielami polityki i kultury: swymi imiennikami Dzieduszyckim, Pawlikowskim i Kamińskim (synem Jana Nepomucena - wielkiej postaci lwowskiego teatru), Ludwikiem Wolskim, Adamem Pajgertem, wchodząc w ten sposób w środowisko ambitnej młodzieży. Życie kulturalne Lwowa toczyło się w tamtych czasach nieoficjalnie, lecz intensywnie. Miejscami spotkań były domy prywatne: znane salony literacko-artystyczne związane były z nazwiskami Stanisława Piłata, Leonii Wildowej, Felicji i Tadeusza Wasilewskich, Jana Dobrzańskiego, życie społeczne zaś koncentrowało się w Towarzystwie Agronomicznym, gdzie przewodził Leon Sapieha. W salonach tych bywali [udzie, których nazwiska nosiły potem lwowskie (i nie tylko lwowskie) ulice: A. Bielowski, w. Poi, K. Ujejski, j. Dzierzkowski, J. Su-piński, K. Szajnocha, J. Zachariasiewicz, uczeń Chopina K. Mikuli. Romanowski przybliżył się szczególnie do Kornela Ujejskiego i liczył się z jego krytyką, bywał u niego w Podlipcach k. Złoczowa. Miał kontakt z W. Syrokomlą i T.T. Jeżem. Odwiedzał Medykę Pawlikowskich.
W lwowskich salonach spotykano też młodzież, wcześnie dojrzewająca, intelektualnie. u Felicji Wasilewskiej bywały jej uczennice, słynne później klaudynki - Zofia Romanowiczówna, Julia Dzierżanowska i Wanda Dybowska - Ta trzecia była przedmiotem afektu poety, lecz wyszła potem za Franciszka Longchamps. Stan ducha Mieczysława w owym czasie ilustruje taki wiersz:
Spojrzenia twego!… nieba chcę raz jeszcze! Dłon podaj! - szczęście moje miałaś w ręku, a teraz żegnaj! żegnaj! ja ból zmieszczę W sercu jak miłość; patrz! idę bez lęku - Idę i serce już się nie pokusi, O nie… i wiem to, że drogi dokonam, Co mi nie dało szczęścia - ból dać musi! Potem zdobędę spokój - potem skonam.
Wiele lat później Z. Romanowiczówna pisała o Romanowskim:
Nie był pięknością męską w catym znaczeniu tego wyrazu, ale uroda jego była jakąś taką swojska., miłą dla oka i sympatyczną. Był to prawdziwy łyp słowiański. Wzrostu wiece; niż średniego, cery bardzo świeżej, rysy miał nieregularne, lecz kształtne, usta bardzo pełne i pąsowe, żywy rumieniec, oczy szafirowe pełne blasku, włosy ciemnoblond, bujne, kędzierzawe… Głowę nosił wysoko. Uderzał w niej wyraz owej pewności siebie (…) na jasnym ładnie sklepionym czole leżała zaduma, w oczach błyszczał zapał, często natchnienie. Mówił żywo i dość był mówiący, ale nie zanadto; śmiał się łatwo i serdecznie, niemal dziecinnie; skłonny byt nie do smutku, lecz do rzewnej słowiańskiej zadumy i tęsknoty. Pamiętam, że Szujski zarzucał mu, iż jest zawsze na koturnie, ale to nie było słuszne - ja. co go znałam tak dobrze, powiem raczej, że był zawsze poetą, w każdej chwili powszedniej czy uroczystej, poetą w uczuciu i myśli, w patrzeniu na świat i w sławie, ale było to tak szczere, pełne prawdy. Lubił życie, towarzystwo, przyrodę, lecz patrzył na nią jakoś inaczej, po swojemu, nie szukał w niej sztucznie nastrojów i nie wyrzeźbiał wykwintnie szczegółów, nie melancholizował na jej temat ani wreszcie nie widział jej nigdy ze strony brutalnie realistycznej. Brał ją z prostotą i czystością dziecka, cieszył się nią, zachwycały go jej czary, ale jakoś zdrowo; koiła go ona albo porywała w górę. Była to natura dziwnie zdrowa i świeża, bujna a czysta, bogata, silna. Wielką miał wiarę, wielki hart woli, a panującym w tej duszy był entuzjazm.
Młodzi ludzie tamtego czasu zawsze marzyli o wyzwoleniu, o wskrzeszeniu Polski. Łączyli to z dobrobytem narodu, akceptowali wyzysku, charakterystycznego dla owej epoki. Romanowski pisał:
Przekleństwo cywilizacji! Nowe ona tworzy kasty, Murzynami robi braci - Oto wiek nasz dziewiętnasty!
(w 150 lat później, na przełomie XX i XXI wieku mamy podobne odczucia). Kres epoce szlachetnych pięknoduchów przyniósł przełom lat 50/60. Sukcesy Garibaldiego w walce o wyzwolenie i zjednoczenie Włoch rozbudziły nadzieje w całej Polsce. Z Kongresówki, potem i z Galicji podążyli do Italii ochotnicy. Nie doszło jednak do wyprawy lwowskich zapaleńców (na skutek donosu), ale ziarno zostało posiane. Do Lwowa napływały wieści z Królestwa o radykalizujących się nastrojach wśród młodzieży. Po wydarzeniach w Warszawie w lutym 1861 Romanowski pisze:
Kornie gniemy w proch kolano. Bądź pschwalon krwią rozlaną! Wnet mściciele z krwi tej wstaną, A ty grom nam w ręce dasz, Boże nasz!
W tym czasie Romanowski zapalał miłością, do Modesty Krasnopolskiej z niepodległych od Żukowa Potoczysk. Przez jego życie przewijało się wiele obiektów afektu, jednak bez sukcesu dla poety. Tym razem jednak wydawało się… Na Boże Narodzenie 1862 r. spotkał się z nią w Medyce. W miesiąc później, gdy w Kongresówce trwało już powstanie, napisał:
Módl się za nas, lilio biała! Bogu poleć serca żal; Tyś powstańca pokochała - Pobłogosław stal!
W stronę granicy, w 30 osób - przeważnie młodzieży rzemieślniczej i gimnazjalnej - wybrali się 1 lutego 1863. Złapano ich pod Żółkwią, osadzono w więzieniu karmelitańskim we Lwowie. Romanowskiego uwolniono po pięciu tygodniach, ale w parę dni później wyruszył do powstania powtórnie. Wedle relacji dostał się do oddziału Lelewela-Borelowskiego, sformowanego w Medyce. Granicę przekroczyli w okolicy Tarnogrodu. Złe przeczucia podyktowały poecie taki wiersz:
Więc o śmiertelne prosim was koszule, 0 garść ołowiu i stali, I o krzyż, bracia! o serdeczne słowo Na naszą drogę grobową.
Stanęli w Roztoczu, nad Tanwią i tam stoczyli pierwszą bitwę. Potem poszli przez Rebizanty do Józefowa - po śmierć. W bitwie stoczonej 24 kwietnia pod Józefowem Biłgorajskim zginęła większa część oddziału. Należał do niej poeta Mieczysław Romanowski.
Nie jest znane miejsce wiecznego spoczynku Romanowskiego i jego towarzyszy. W zakątku cmentarza Józefowskiego jest nieznaczna wypukłość, uważana za mogiłę powstańczą. Postawiono na niej skromny pomniczek.

W Polsce Odrodzonej i Państwowe Gimnazjum w Stanisławowie otrzymało imię Mieczysława Romanowskiego. Poezje i inne utwory Romanowskiego wydawano w ciągu stu lat parokrotnie, napisano też o nim i wydano wiele prac. Po II wojnie - wedle naszej wiedzy - ukazały się tylko dwie książki: Konrad Bartoszewski, Mieczysław Romanowski. Poeta powstaniec, Państw. Instytut Wydawniczy, Warszawa 1968.
W promieniu Lwowa, Żukowa i Medyki. Listy Mieczysława Romanowskiego 1853-1863. Opracowali Bolesław Gawin i Zbigniew Sudolski. Państw. Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972.
Kontakt
2364893 odwiedziny od 5 stycznia 2004 roku
Google Search

WWW stanislawow.net