Listy Agatona Gillera ze Stanisławowa
Agaton Giller do Stefana Gillera i Jadwigi Gillerównej
Stanisławów1 27 Września 1884
Moi najdrożsi Stefanie i Jadwisiu!
Nieprędko po Waszym wyjeździe wyruszyłem z Szwajcarii, nieprędko bowiem pozbyłem się puchlizny. Dręczyła mnie długo i pomimo, że mi codzień nogi bandażem owijała poczciwa Radomińska z nóg mi zniknąć nie chciała. Napisałem do Dra. Tymowskiego, ażeby inne dolegliwości mego organizmu pominął, a całą usilność swoją zwrócił do pozbawienia mnie puchlizny i jeżeli istnieją jakie skuteczne przeciw niej środki, ażeby takowe do mnie zastosował. Przysłał mi z Schinznach 2 dwie recepty, przyjechać sam nie mógł, bo był chory na [ka.b…..]. Druga z tych recept okazała się skuteczną. Lekarstwa według niej zrobione wyżyłem tylko w połowie. Nastąpiły żółciowe womity i one wreszcie sprawiły, że puchlizna nagle zniknęła, zostały po niej tylko małe ślady.
Z Rapperswylu wyjechałem 30 Sierpnia. Jechałem wolno, ażeby się nie znużyć i nie narazić na nową puchliznę. W Monachium dzień zabawiłem w towarzystwie Rużyckiego de Rozenwertha 3, w Wiedniu także dzień w towarzystwie Ludwika Wolskiego 4 i jego przyjemnej żony. W Krakowie byłem tydzień. Napisałem do dzienników, aby nie donosiły o mojem przybyciu do Galicji i prosiłem znajomych, aby unikali i nie dopuszczali do owacyi, które chciano mi urządzić i w Krakowie i we Lwowie. Nie było więc owacyi, - na dworcu jednak kolei żelaznej w Krakowie i we Lwowie zebrało się kilkadziesiąt osób dla powitania mnie i uściśnienia mi ręki. Dzienniki nie mogły wytrzymać w milczeniu i doniosły o mojem przybyciu, co znowu dało powód nikczemnemu dziennikowi "Nowoj Prołom" wychodzącemu we Lwowie do wydrukowania artykułu denuncyacyjnego, w którym podnosi przyjazd mój do znaczenia faktu politycznego i nazywa mnie wielkim autorytetem dla wpływowej obecnie polskiej arystokracji.(sic!). Inni tegoż rodzaju ludzie, jak redaktorowie wspomnianego dziennika, poruszyli się jak szerszenie w gnieździe na samą wiadomość o moim przyjeździe i dla tego radził mi namiestnik we Lwowie, gdy byłem u niego na audjencyi, ażebym przyśpieszył mój wyjazd do Stanisławowa.
W Krakowie niezdążyłem być u wszystkich znajomych i przyjaciół toż samo i we Lwowie, chociaż od rana do wieczora jeździłem przez dni ośm, w każdym z tych miast, od jednego do drugiego. W Krakowie towarzyszył mi Ludomir Szpadkowski 5, który wyrósł na tęgiego chłopaka. Malarz z niego utalentowany, zwłaszcza portrecista. Powinienby dla dalszego wykształcenia pojechać za granicę.
W Krakowie był u mnie Saturnina Łopacińskiego ojciec i wielce uradowany z zamierzonego związku Jadwisi z swoim synem, prosił mnie, ażebym starał się o posadę inżyniera dla Saturnina w Galicyi. Przyrzekłem i wkrótce rozpocznę starania. Brak czasu niepozwolił mi odwiedzić Łopacińskiej, matki Saturnina.
W Krakowie mieszkałem u poczciwego Litwina Franciszka Woelbeka, we Lwowie u czcigodnych braci Żu1ińskich 6, moich przyjaciół. Wszędzie doznałem serdecznego przyjęcia, otrzymałem też wiele listów powitalnych, - ogół zaś ludności zachował dla mnie życzliwe a sympatyczne usposobienie. Tyle dowodów życzliwości i miłości ludzkiej, ile ich otrzymałem, rozrzewniło mnie głęboko.
Dobrzański 7 proponował mi ponowne wstąpienie do redakcyi "Gazety Narodowej". Pod względem materyalnym położenie moje znacznie by się poprawiło, bo brałbym pensyi 2577 franków rocznie, ale wątpię, czy władza austryacka pozwoliłaby mi obecnie zająć to stanowisko. Może później - tolerowałaby; teraz jednak ani w redakcyi ani we Lwowie, bawićby mi dłużej nie zezwoliła, chociaż przyjęcie mnie przez namiestnika Filip a Zaleskiego, przez zastępcę namiestnika p. L b1a i przez dyrektora policyi Krzaczkowskiego, było nader uprzejme.
Do Stanisławowa przybyłem dnia 18 Września. Koperniccy są mi bardzo radzi, chcieliby, abym został z nimi na zawsze, ale to niepodobna, nie mogę być dla nich ciężarem. Co z sobą potem zrobię? Niewiem jeszcze. Tu się zajmę pracą naukową i literacką, - później, może się sprawy tak ułożą, że będę mógł przez kilka miesięcy tutaj a przez kilka w Rapperswylu bawić. Z Rapperswylem nie zerwałem. Zostawiłem tam część moich rzeczy i bibliotekę. Plater prosił mnie, abym na zawsze nie opuszczał Rapperswylu i powracał. Przyrzekłem, jeżeli obmyśli dla mnie odpowiednie utrzymanie. Dotąd grosza od niego nie wziąłem, chociaż przez lat wiele pracowałem dla Muzeum i kilka dzieł pod jego firmą wydałem. Prócz tego wiele pieniędzy własnych wydałem na interesa Muzeum. Dalej tak być nie może, - bo i poświęcenie ma swój kres, zwłaszcza dla mnie biednego, bez majątku, musiała wziąć kres praca niewynagradzana. Plater przyrzekł obmyśleć dla mnie środki utrzymania, byłem wrócił.
Koperniccy nie dopisują się, bo obecnie północ, wszyscy śpią, - ja sam tylko czuwam, pisząc do Was ten list. -Grenia podstarzała się znacznie lecz siwych włosów niema, Franciszek już także staro zaczyna wyglądać, trapi go astma. Władzio wyrósł cokolwiek, lecz jest zawsze bardzo niski. Pracuje w warsztatach kolei żelaznej. Umysłowo rozwinął się dość znacznie, - serce ma bardzo dobre i szlachetne. Jania ładna chociaż nie piękna, panna już dorosła. Wesoła szczebiotka, dobra i poczciwa dziewczynka. Fotografia Twoja Jadwisiu zachwyciła ją, nie może cię nachwalić, że taka piękna jesteś. Miałaś do niej pisać jeszcze z Rapperswylu, a nie pisałaś. Dla czegoście do mnie nie pisali? Nie trzeba było czekać na list odemnie, wszakżeście wiedzieli, że przez ten miesiąc będę w podróży. - Donieś mi Jadwisiu o dalszym, korespondencyjnym stosunku z Łopacińskim. Jakie macie zamiary i postanowienia?
Pozdrów odemnie panią i pannę Parczewską.
Donieście mi o Zosi i Marysi, ściskam je i całuję, najserdeczniej obie.
Pozdrawiam Palemonę i Wandę, - niech do mnie napiszą.
Oczekuję na listy z Kalisza i z Opatówka z niecierpliwością. Szczególniej chciałbym wiedzieć jak się ma Jadwisia, czy wracają kolory i apetyt i jak się mają Twoje oczy Stefanie? Okulary weź za poradą lekarza. Pamiętaj nigdy szkieł bez lekarza nie kupować.
Ja już tutaj zachorowałem na womity żółciowe, szczęściem nie długo trwały i nie wywołały takiego jak dawniej osłabienia.
Napisz też czasem Jadwisiu do Radomińskiej i Ruchowej. Radomińska, gdy wyjechałaś płakała za Tobą, jak gdybyś była jej córką. Przez rok przyzwyczaiła się do Ciebie. Gdy wyjeżdżałem i ona, i on płakał.
Biechońska miała dopiero w Październiku wrócić, Biechoński musiał jeszcze we Wrześniu na jej spotkanie wyjechać. Mają się wynieść z Rapperswylu, lecz wątpię, czy to uczynią w tym roku. Dla Muzeum byłoby lepiej, ażeby się wynieśli, bo przekonałem się w Krakowie i we Lwowie, że Biechoński, a nikt inny był źródłem tylu plotek i fałszywych wiadomości o Platerze i Muzeum. Czarna to niewdzięczność i wielka, a szkodliwa nierozwaga, - szkodzić i tamować fałszywymi domysłami i przywidzeniami rozwój tak koniecznej i pożytecznej jak Rapperswyl instytucyi i jest co najmniej, rzeczą nie polską 9.
Ściskam Was i całuję z głębi duszy i najserdeczniej pozdrawiam moi najdrożsi Stefanie i Jadwisiu.
Wasz B. Su.
Adres do mnie:
F. Kopernicki Dyrektor Kasy Oszczędności Stanisławów w Galicyi
Dla wręczenia B. Sulicie.
Bawi tu Dr Galusiński 10 - brat nauczyciela w Opatówku, Twój Stefanie uczeń, doktorem został w Uniwersytecie Jagiellońskim. Tu mieszka stale jako lekarz.
Agaton Giller do Stefana Gillera i jego Córek
Stanisławów 18 Marca 1885
Moi najdrożsi i kochani Stefanie, Jadwisiu, Zosiu i Marylko!
Piszę do Was wszystkich razem, bo Was wszystkich jednakowo kocham. Ostatni Wasz list z daty 5 Stycznia odesłano mi do Lwowa, do którego pojechałem zawiadomiony przez depeszę telegraficzną o niebezpiecznej chorobie Dra Tadeusza Żulińskiego, serdecznego mego przyjaciela. Dziesięć dni żył przy mnie 11. Ostatnie słowa przed zgonem do mnie powiedział, wznosząc toast na cześć moją, - poczem zaczął konać. Wielki to był człowiek jako uczony i Polak, wielki charakter, cichy, czysty, skromny i pełen poświęcenia. Cnoty jego i bezinteresowność oraz zasługi znalazły powszechne uznanie. Lwów chował go swoim kosztem. - 50.000 ludzi było na pogrzebie. Chowano go jakby wodza i króla. To uznanie cnoty i patryotyzmu świadczy o zdrowiu moralnem w narodzie naszym. - Ponieważ czyny takich ludzi to skarb i sława narodu, więc pisałem o nich do kilku dzienników. Dwa dzienniki wydały w osobnych broszurach napisane przeze mnie biografie Żulińskiego 12.
We Lwowie bawiłem sześć tygodni - przyczem doświadczyłem po raz setny niegościnności policji austryackiej, wielce zawsze skłonnej do robienia szykan.
Po powrocie do Stanisławowa cierpiałem przez czas pewien na reumatyzm, - później na zapalenie lewego oka. Zapalenie to powstało w skutek długiego czytania i pisania, bo w tym właśnie czasie ukończyłem studjum o pracach i zasługach Duchińskiego 3. Wyszło ono w książce obejmującej 20 arkuszy druku.
W domu wszyscy nieźle się mają. Franciszek cierpi na astmę, ale jest to choroba ciągła, która mu nieprzeszkadza pracować. Grenia jest zdrowa, Janina także. Niema ich w domu, poszły do kościoła, Franciszek zaś jest w biurze. Nie chcę czekać na ich powrót i list ten wyślę bez ich dopisków. Kiedy indziej napiszą do Was. Obecnie Grenia, Franciszek i Jania pozdrawiają i całują Ciebie Stefanie wraz z Jadwigą, Zosią i Marynią. Dla Władzia robota ślusarska, którą dobrze wykonywał była za ciężką. Pracując jako rzemieślnik nie doszedłby nigdy do lepszego bytu. Wskutek tego przedstawiłem Franciszkowi i Greni potrzebę wynalezienia dla Władka innego sposobu życia. Obecnie więc uczy się Władzio sztuki telegrafowania w Kołomyi 14, na stacji kolei żelaznej, której naczelnik inżynier Lonszan, mój dobry przyjaciel, ma nad nim opiekę. - Wystarałem się dla niego o protekcję i gdy Władzio jako telegrafista złoży egzamin, co prędko nastąpi, - dostanie miejsce z pensją, jak sądzę dość znaczną, bo 600 reńskich 15 rocznie.
O Saturninie, to jest o przeniesieniu go do Galicji mówiłem będąc we Lwowie. Czas jednak do starania wtedy się otworzy, gdy w Radzie Państwa w Wiedniu przejdzie uchwała o regulacji rzek galicyjskich. Tymczasem niechaj się pobiorą, Saturnin i Jadwiga, i zamieszkają w Zurichu. - Donieście mi, czy już dzień ślubu oznaczony i wszystkie przygotowania poczynione? Saturnin do mnie nie pisał ani razu, więc to tylko wiem o projektowanem małżeństwie Jadwisi, coście mi z Kalisza donieśli. Spodziewam się, że po ślubie, przyjedziesz moja kochana Jadwisiu z mężem, do Stanisławowa. Serdecznie Cię przycisnę do serca z życzeniem, aby Bóg szczęściem Cię obdarzył. Szczęścia Twego pragnę, bo kocham Cię jakbym był Twoim ojcem i wiem, że będziesz szczęśliwą, jeżeli zrozumiesz, że szczęście człowieka zależy od niego samego, to jest od skromnych wymagań, pobłażliwości i przestawaniu na małem. Gdy kochając męża, nie będziesz kapryśną i zbyt wiele wymagającą od niego, wytworzysz warunki szczęśliwego pożycia, - bo zapewnisz sobie jego miłość i sprawisz, że ta miłość nigdy nie osłabnie. Ja, jak wiesz, Raperswylu nie porzuciłem na zawsze. Jako członek Rady Administracyjnej Muzeum, będę miał tam stałą siedzibę, więc będziemy blizko siebie i ja Wam pomagać będę. Lato chciałbym w Galicyi przepędzić, na zimę jednak pośpieszę do Rapperswylu, a później będę z Szwajcaryi często do kraju zaglądał.
Gdy będę w Szwąjcaryi, będzie mogła Zosia lub Marylka do mnie przyjechać i do Ciebie. Może i Janie wesołą szczebiotkę spro- 16
Agaton Giller do Stefana Gillera
Stanisławów 15 Kwietnia 1885
Kochany mój i drogi Bracie!
List Twój z 9 Kwietnia odebrałem.
Napiszę do Krakowa, do Księdza Wacława, Kapucyna, mojego przyjaciela i on mi doniesie jakie trzeba mieć papiery i jakie załatwić formalności, ażeby uzyskać pozwolenie do zawarcia ślubów małżeńskich. Sądzę, że nie tylko mnie objaśni, ale i ułatwi usunięcie przeszkód, gdyby się jakie znalazły 17.
Zanim odbiorę od niego odpowiedź, donoszę Ci już dzisiaj, że metryki są konieczne i dowody, że się jest członkiem takiej to a takiej parafii.
W Krakowie znam kilku jeszcze innych księżych. Jeden z nich ma wpływy w konsystorzu 18. Zdaje mi się, że usuną wszelkie trudności, zwłaszcza, że kościół św. Piotra, a w nim proboszcz ks. Serwatowski, posiada w rzeczy samej przywilej, o jakim mówisz.
Ale, nie zwlekajcie ślubu. Nie podoba mi się to, że Jadwisia jedzie do Radzymina pod Warszawę, zamiast zająć się w domu przygotowaniem do wyprawy. Zresztą zły to zwyczaj zostawiania samych narzeczonych. W tym wieku ani narzeczony, ani narzeczona nie mają potrzebnego doświadczenia, starsi muszą nad nimi czuwać. Uwaga Ta nie wypłynęła z nieufności do Jadwisi, ale z dokładnej znajomości natury człowieka. Że cokolwiek do siebie potęsknią będąc z daleka, nic to nie szkodzi, więcej się za to będą kochać po ślubie. Idzie mi bardzo o to, aby ślub mógł się odbyć jak najprędzej. Jeżeli Jadwisia kocha Kazimierza 19, to po co zwlekać? Obawiam się wszelkiej zwłoki, zwłaszcza po dwukrotnem zerwaniu zamierzonych związków 20. Oznaczcie dzień ślubu na Lipiec. Jest to czas wakacyi, będziesz mógł za paszportem wyjechać, a przez Maj i Czerwiec jest czasu dosyć do porobienia potrzebnych przygotowań 21.
Już po napisaniu tych słów przyniósł mi listonosz list od Kazimierza. Pisze mi pomiędzy innemi, że metryki krakowskie są już znane i niepotrzebnie zwracają uwagę, dobrze więc byłoby, ażeby ślub mógł się odbyć nie w Krakowie. Jeżeli jednak nie będzie można zrobić inaczej, to i w Krakowie może się odbyć. Wskutek jego życzenia, porobię starania tutaj i we Lwowie. Zdaje się mi, że znajdę takich księży, co i tutaj ślub dadzą. - tutaj to znaczy w Wschodniej Galicji. o rezultacie moich starań - doniosę Tobie i Kazimierzowi, obecnie zaś powtarzam moją radę, niechaj Jadwisia nie jedzie do Radzymina, jeżeli zaś pojedzie to na czas bardzo krótki i pod opieką starszej osoby, przede wszystkiem zaś niechaj się zajmie swoją wyprawą. Roboty wiele. Niewychodzi za bogatego, powinna więc wiedzieć, że szczęście jej domowe i zamożność rodziny, jaką będzie miała zależeć będzie w znacznej mierze od jej pracowitości, od jej gospodarności. Chciałbym w niej widzieć nie tylko wzorową Polkę lecz i wzorową gospodynię. Kocham ją bardzo i pragnę widzieć ją nie tylko szczęśliwą, ale i doskonałą we wszystkim. Oby nią była!
Wielkanoc spędziliśmy dość ruchliwie. Było wiele gości i myśmy znajomych odwiedzali. Nic się u nas nie zmieniło. Jesteśmy zdrowi, ja i Franciszek 2 o tyle, o ile to jest możebnem przy chronicznych dolegliwościach. Z wiosną pojadę na wieś i mam chęć odwiedzić piękne okolice Prutu 23 i Czarnohorę 24.
Jadwisię i Zosię i Marysię serdecznie ściskam i pozdrawiam. Palemonę i Wandzię pozdrawiam także.
Agrypina, Franciszek i Jania nieobecni są w domu, gdy to piszę, polecili mi jednak pozdrowić Ciebie i uściskać. Władzio po świętach powrócił już do Kołomyi, gdzie się uczy telegrafowania.
Ściskam Cię i całuję i pozdrawiam z głębi duszy
Twój Ag.
Agaton Giller do Stefana Gillera
Stanisławów 6 Czerwca 1887
Mój drogi i kochany Stefanie!
Pisałem do Ciebie przed Zielonemi Świętami. Chciałem, ażebyś ten list odebrał na kilka dni przed ślubem i dla tego wyraziłem w nim moje i Kopernickich życzenia dla nowożeńców.
Od dnia, w którym się ślub Twój z panią Anną miał odbyć, upłynęło już dni ośm, a dotąd nie otrzymałem zawiadomienia, czy ślub się odbył, jak zamierzaliście w pierwszy dzień Zielonych Świąt 26? Donieśże mi o tern, czekam na Twój list niecierpliwie. Toż samo czekają i Koperniccy. Jeżeli nie masz czasu, donieś chociaż kilku słowami, albo niechaj Cię wyręczy która z Twoich dzieweczek lub Anna.
Niezapomnij też donieść o dniu Waszego wyjazdu w podróż weselną do nas. Grenia, jako dobra gospodyni, przygotowała już na Wasze przyjęcie kilkanaście par kurcząt. Sałata jej zaczęła się już w główki zwijać, będziecie więc mogli jeść ją z kurczętami. Prosi, ażebym ją na kilka dni uprzedził o Waszym przyjeździe, bo musi placki upiec - także na Wasze przyjęcie.
Jania chorowała na febrę i blednicę 27. Ma się już lepiej, ale wygląda mizernie, znać na niej chorobę. Grenia jest zdrową. Franciszek ma się nieźle, - leczy się jednak na astmę. Ja także nieźle się mam w tym czasie.
Pozdrawiam najserdeczniej Annę. Ponieważ kochasz ją Stefanie, więc i ja, chociaż jej nieznany, kocham ją także. Również serdecznie pozdrawiam Jadwigę, Kazimierza, Zosię i Marylkę i Palemonę, o której dość dawno mi nie pisałeś.
Ściskam Cię i całuję z całej duszy -
Twój do grobu
Agaton
Objaśnienia przypisów
- Stanisławów - miasto nad Bystrzycą na Przedgórzu Karpackim, w d. województwie stanisławowskim. Dziś Iwano-Frankowsk należący do Ukrainy. W 1937 r. liczył 70 tys. mieszkańców.
- Schinznach - miejscowość prawdopodobnie w Szwajcarii.
- Włodzimierz Rużycki de Rosenwerth (ok. 1838-1914), kustosz muzeum i biblioteki, uczestnik powstania 1863/64. W 1889 r., jako znawca pamiątek polskich, został zaangażowany przez Zarząd Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu na stanowisko zastępcy kustosza. Po śmierci kustosza Józefa Radomińskiego w 1891 r. został mianowany kustoszem; stawiano mu, jako kustoszowi, wiele zarzutów. Pracował w muzeum do 1913 r, ostatnie lata jako konserwator.
- Ludwik Wolski - postać niezidentyfikowana.
- Ludomir Szpadkowski - bliski krewny Gillerów. Por. przyp. 133.
- Bracia Żulińscy - Dr Tadeusz Żuliński, Józef Żuliński, ks. Kazimierz Żuliński i Roman Żuliński. Działacze niepodległościowi zaprzyjaźnieni z Agatonem Gillerem. Dr Tadeusz Żuliński (1839-1885), lekarz, działacz społeczny; w czasie powstania styczniowego sekretarz wydziału Rządu Narodowego na Galicję Zachodnią; więziony przez władze austriackie, po ucieczce do Paryża działał na emigracji; od 1871 r. mieszkał we Lwowie, gdzie redagował z Agatonem Gillerem "Ruch Literacki". ks. Kazimierz Żulińskibył członkiem Komitetu Reprezentacyjnego Zjednoczenia Emigracji Polskiej w Paryżu, był redaktorem czasopisma "Wiara", wydawanego staraniem Stowarzyszenia Kapłanów Polskich, drukowanego w oficynie bendlikońskiej A. Gillera, głosił hasło "Kościół z narodem", gdyż uważał, że w czasach niewoli kościół powinien być ostoją polskości. Na pogrzebie Agatona Gillera w Stanisławowie 20.07.1887 r. ks. Kazimierz Żuliński wygłosił patriotyczną mowę, za co biskup krakowski ks. Dunajewski ukarał go pozbawieniem stanowiska spowiednika. R oman Żuliński (1837-1864), profesor matematyki w i Gimnazjum w Warszawie, organizator poczty powstańczej w 1863 r., dyrektor wydziału pocztowego Rządu Narodowego, aresztowany w marcu 1864 r. stracony na stokach cytadeli warszawskiej razem z Romualdem Trauguttem. Józef Żuliński (ur. W 1851 r.), ukończył studia medyczne i przyrodnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, był aktywnym członkiem Stowarzyszenia Pomocy Naukowej w Paryżu utworzonego przez Agatona Gillera; w ramach akcji odczytowej na emigracji wygłosił odczyt pt. o znaczeniu i drogach badania przyrody; od 1871 r. przebywał we Lwowie, gdzie wykładał nauki przyrodnicze w seminarium żeńskim. Bracia Tadeusz i Józef Żulińscy a także inni przyjaciele z Galicji organizowali dla Gillera pomoc finansową, gdyż pracował on w Muzeum w Rapperswiłu bez żadnego wynagrodzenia.
- Dobrzański Jan (1820-1886), dziennikarz, znakomity redaktor "Dziennika Literackiego" w Krakowie w latach 1856-65; w latach 1862-85 redaktor "Gazety Narodowej" we Lwowie.
- Ruchowa - pracowała w Rapperswilu, brak bliższych danych.
- Muzeum Polskie w Rapperswilu miało swoich przeciwników, którzy uważali, że pamiątki narodowe należy gromadzić na ziemiach polskich, a nie na obczyźnie. Wiele słów krytycznych pod adresem Muzeum i jego założyciela - Władysława Platera padło ze strony krakowskiego środowiska naukowego. Agaton Giller, który był pomysłodawcą utworzenia muzeum polskiego na obczyźnie, a później jego oddanym pracownikiem, wielokrotnie występował w jego obronie. Kiedy krakowski "Czas" w artykule z dnia 2.10.1872 r. pt z wagonu ostro skrytykował muzeum Agaton Giller odpowiedział: Dziesiątki bibliotek zabranych lub zagrabionych przez Moskali lub Prusaków, muzea skonfiskowane, pomniki uwiezione wymownie przemawiają o bezpieczeństwie jakiego zabytki sztuki i nauki doznają w Polsce od czasu rozbioru. Gdy więc na ziemi naszej, która się stanie kiedyś teatrem wielkiej wojny, żaden księgozbiór i żadne muzeum pewnem nie jest, było nie tylko patriotyczną ale i dobroczynną myślą założenie bezpiecznego dla nich w górach szwajcarskich przytułku. Ci, którzy twierdzą, że w Polsce nie grozi żadne niebezpieczeństwo polskim zbiorom, albo nie znają przeszłości, albo też przypuszczają że w przyszłości już nigdy najezdnicy nie będą mieli powodu do nienawiści i prześladowania Polaków. Że przypuszczenie takie jest niedorzecznem wiedzą wszyscy, co znają nie tylko usposobienie wrogów kraju, ale i serce narodu, w którym płynie siła odrębności i żywotności Polski.(BN sygn. III 5637 k. 34 i 50,51)
- Antoni Galusiński - absolwent gimnazjum kaliskiego, lekarz w Stanisławowie.
- Dr Tadeusz Żuliński zmarł we Lwowie 17 stycznia 1885 r. Por. przypis nr 263.
- Dr Tadeusz Żuliński. Wspomnienie pośmiertne. Lwów 1885. Odb. "Przewodnik Gimnastyczny" oraz Dr Tadeusz Żuliński. Wspomnienie jego żywota. Opis pogrzebu i żałobnego nabożeństwa przez Agatona Gillera. Lwów 1885. Drukarnia "Gazety Narodowej". Autorem obu publikacji był Agaton Giller.
- o życiu i pracach F. H. Duchińskiego Kijowianina. W jubileuszową rocznicę pięćdziesięcioletnich jego zasług naukowych. Studium. Lwów 1885.
- Kołomyja - miasto nad Prutem w dawnym powiecie stanisławowskim, stolica Pokucia; w 1937 r. - 40 rys. mieszkańców.
- Reńskie (guldeny) - banknoty używane w zaborze austriackim wartości 4 złp.
- Brak dalszej części listu.
- Nie wiadomo, jaka przeszkoda spowodowała, że Kaźmierz Wasilewski i Jadwiga Gillerówna musieli zwracać się do konsystorza o pozwolenie na ślub.
- Konsystorz - sąd kościelny. Nie wiadomo, jakie przeszkody zmusiły Jadwigę i Kaźmierza do zwrócenia się do konsystorza.
- Kaźmierz Wasilewski - mąż Jadwigi Wasilewskiej. Mieszkał w Kaliszu i był profesorem języków starożytnych w gimnazjum męskim. Tak pisał Alfons Jaskłowski w pośmiertnym wspomnieniu o Stefanie Gillerze opublikowanym w "Gazecie Kaliskiej" nr 15 z 21.02.1918 r. Wasilewski znał Jadwigę już wcześniej, przesyłał jej pozdrowienia do Szwajcarii. (Por. list Jadwigi z Rapperswilu z dn. 8.10.1883 r.) po ślubie Jadwiga i Kaźmierz Wasilewscy zamieszkali w Warszawie. Agaton pisze imię - Kazimierz. Sam Wasilewski podawał swoje imię - Kaźmierz.
- Jadwiga Wasilewska była wcześniej zaręczona z Walkowskim z Kalisza, a później z Saturninem Łopacińskim.
- Ślub Jadwigi Gillerównej i Kaźmierza Wasilewskiego odbył się jednak znacznie wcześniej, bo 5 maja 1885 r. Jadwiga i Kaźmierz byli już małżeństwem (BK sygn. 2605, k.71)
- Franciszek Kopernicki.
- Prut - lewy dopływ Dunaju o długości 989 km.
- Czarnohora - najwyższe pasmo górskie w Karpatach Wschodnich.
- Nad datą listu przypisek Stefana Gillera; Ostatni list przed śmiercią. Agaton zmarł 18 lipca 1887 r. i nie zdążył poznać osobiście II żony Stefana - Anny, choć bardzo chciał ją zobaczyć. Wcześniej Agaton zapraszał Stefana i Annę w podróż poślubną do Stanisławowa, a później na wspólny wyjazd do Szwajcarii, gdyż w lipcu 1887 r. Agaton zamierzał wyjechać do Rapperswilu (BK sygn. 2605 k. 63).
- Ślub Anny i Stefana odbył się prawdopodobnie w końcu maja 1887 r. Ceremonia ślubna była bardzo cicha, a przyjęcie weselne skromne.
- Blednica - anemia, zwłaszcza u młodych dziewcząt
Listy nadesłała Pani Jadwiga Miluśka
2310976 odwiedzin od 5 stycznia 2004 roku