Ten prowokujący tytuł ma uzmysłowić Czytelnikom, że na Kresach Południowo-Wschodnich, obok nekropolii lwowskiej, na pewno wspaniałej i wyjątkowej, były jeszcze i inne też godne pamięci, na których spoczęło wielu zasłużonych dla Polski ludzi, wielu uczestników walk o niepodległość, wielu twórców narodowej kultury i wielu polityków.
Cmentarz stanisławowski przed jego zniszczeniem w 1980 r. krył ich niemało. Założony w 1782 r., był jednym z największych i najstarszych cmentarzy na ziemiach Rzeczypospolitej, starszym od warszawskich Powązek i lwowskiego Łyczakowa. Założono go, gdy zgodnie z nowym obyczajem, jaki przyniósł duch epoki Oświecenia, zaprzestano grzebać zmarłych w podziemiach kościołów lub na przylegających do nich cmentarzach.
W pierwszym stuleciu swojego istnienia Stanisławów miał kilka cmentarzy, które usytuowano przy kolegiacie łacińskiej, niedaleko kościoła ormiańskiego i na przedmieściu tyśmienickim.
Ten ostatni założono przy kościele św. Józefa, a gdy kościół spłonął, władze zlikwidowały cmentarz i założyły nowy bliżej centrum miasta, przy ulicy Tyśmienickiej, nazwanej później Sapieżyńską. Tak powstał główny cmentarz Stanisławowa, na którym przez dwieście lat grzebano chrześcijan wszystkich wyznań. Grzebano mieszkańców miasta i tych, których losy zagnały do Grodu Rewery. W cieniu starych jego drzew spoczęło tysiące Polaków, Ukraińców zwanych w XIX w. Rusinami oraz Niemców, którzy w mieście mieli liczną kolonię. Wiele wzniesionych tu grobowców i nagrobków było dziełami sztuki tworzonymi w piaskowcu, w marmurze i w granicie. Ostatnim przed II wojną mistrzem sztuki kamieniarskiej, który wzniósł na cmentarzu stanisławowskim wiele figur i pomników, był Antoniak, mający swój zakład przy ulicy Sapieżyńskiej.
Do najstarszych, zachowanych do połowy bieżącego stulecia grobów, należały dwie mogiły uczestników wojen napoleońskich, Antoniego Falkowskiego i Jana Kopystyńskiego, zmarłych w 1809 r., który przyniósł naszemu miastu chwilowe wyzwolenie z austriackiego jarzma.
Potem na cmentarzu stanisławowskim grzebano kolejnych bojowników o niepodległość Polski, tych z powstania listopadowego i styczniowego, jak i tych, co konspirowali w latach spisków galicyjskich przed Wiosną Ludów i tych, co za Naszą i Waszą wolność walczyli na obcej ziemi. Było ich 74, w większości pochodzących z innych stron Polski, których autonomia Galicji przyciągnęła do Grodu Rewery i w jego murach kazała dożyć ostatnich lat życia.
Wśród powstańców listopadowych przeważali żołnierze korpusu gen. Józefa Dwernickiego, który otoczony na Wołyniu przez przeważające siły rosyjskie, wkroczył na teren Galicji i l maja 1831 r. złożył broń Austriakom. Najbardziej znanym i odwiedzanym grobem uczestnika listopadowego zrywu był grób Maurycego Gosławskiego, poety i podporucznika Wojska Polskiego w 1831 r.
W okresie rozbiorów, a potem już w niepodległej Polsce, grób ten był jednym z miejsc patriotycznych manifestacji polskiego społeczeństwa i jako jeden z nielicznych ostał się barbarzyńskiej furii, z jaką władze sowieckie zniszczyły cmentarz w 1980 r.
Ziemia stanisławowskiego cmentarza skryła też uczestników rewolucji 1848 i 1849 r. oraz 38 powstańców styczniowych. Niektórzy z nich, jak Ignacy Kamiński i Aleksander Konopacki, brali udział w obu tych niepodległościowych zrywach. Do chwili zniszczenia cmentarza można było oglądać piękne pomniki na grobach Ignacego Kamińskiego i Konstantego Łękawskiego. Z grobów uczestników powstania styczniowego na szczególną uwagę zasługiwały: Agatona Gillera, Juliana Montwiłł-Ejtmontowicza i Karola Świdzińskiego. Grób Gillera, więźnia trzech zaborców i członka Rządu Narodowego w powstaniu styczniowym, był przez dziesiątki lat miejscem patriotycznych manifestacji polskiej ludności miasta. Na grobie wzniesiono ze składek społeczeństwa piękny pomnik dłuta Dykasa z wierszem Lenartowicza zaczynającym się od słów: "Przechodniu! Obyś w Polskę, jak ten zmarły, wierzył!".
Gdy w 1980 r. władze sowieckie zlikwidowały cmentarz, trumnę z prochami Gillera wykupił Związek Narodowy Polski w USA i przewiózł na warszawskie Powązki. Grobem zaopiekowali się rozsiani po kraju stanisławowianie, którzy zorganizowali w 1987 r. uroczystości z okazji 100-lecia jego śmierci. Młody rzeźbiarz Paweł Rubaszewski, syn zasłużonego działacza stanisławowskiego Adama Rubaszewskiego, odtworzył stanisławowski medalion z podobizną zmarłego. Nad grobem przemawiał Wojciech Ziembiński, znany działacz opozycji niepodległościowej.
Otoczony murem, od strony ogrodu Hampla, ul. Żeligowskiego i terenami budowlanymi, cmentarz rozrastał się wraz z miastem, z którym łączyła go aleja lipowa, u wylotu, której stał do zakończenia II wojny kościół ewangelicki miejscowych Niemców. Za bramą, na małym placyku stała kaplica przedpogrzebowa, którą piszący te słowa oglądał w 1979 r. w stanie zupełnej ruiny i profanacji. W rok później, wraz z całym cmentarzem, uległa likwidacji. Pierwsza wojna światowa i okres walk o granice Polski na wschodzie przyniosły nowe ofiary i nowe groby. W głębi cmentarza powstały kwatery żołnierzy austriackich i rosyjskich, a potem ukraińskich siczowych strzelców i polskich peowiaków i legionistów.
Staraniem komitetu obywatelskiego, zawiązanego z inicjatywy Józefy Fuchsówny, wzniesiono pomnik siedmiu peowiaków zamordowanych przez Ukraińców w maju 1919 r. Również z inicjatywy społeczeństwa polskiego zbudowano, w 1927 r. grobowiec Legionistów z pięknym pomnikiem opartego na karabinie żołnierza polskiego.
Oba te grobowce były miejscem patriotycznych manifestacji młodzieży stanisławowskiej podczas II wojny światowej i one też pierwsze padły ofiarą sowieckiego barbarzyństwa po jej zakończeniu. Gdy w latach 1944-1946 zaczęło się wysiedlanie Polaków z miasta, zaczęła się też powolna, ale systematyczna, likwidacja starego cmentarza, jego ograbianie i niszczenie. Wyłamywano krzyże, zrywano narodowe emblematy, rozbijano grobowce i otwierano trumny. Cmentarz najpierw zmniejszono zabierając jego część pod hotel Ukraina" i teatr dramatyczny, a pod koniec lat siedemdziesiątych przystąpiono do jego ostatecznej likwidacji, która nastąpiła definitywnie w 1980 r. Niektóre trumny i grobowce, dzięki staraniom rodzin i dalszych krewnych, jak np. ojca Adama Rubaszewskiego i rodziny Zegzdów, przeniesiono na nowy cmentarz we wsi Czukałówka koło Krechowiec, inne uległy zniszczeniu.
Buldożery rozbijały grobowce, zwłoki wyrzucano z trumien, a cały cmentarz zrównano z ziemią, przekształcając go na park miejski. Koło hotelu Ukraina zbudowano szalet, do którego obudowy użyto kamieni ze zniszczonych grobowców.
W zamienionym na park miejski pozostawiono 6 nagrobków, między innymi rodziny Mroczkowskich, ze słabo czytelnym, ale jakże wymownym, fragmentem wiersza Stefana Witwickiego:
„Ty, coś przed wieki
Żył z ojcy naszemi,
O powróć wnukom
Dziadów ich spuściznę!
O Boże, Polskiej pobłogosław ziemi!
- Wróć nam Ojczyzę".
Obecnie, dzięki nowym władzom miasta, zaczyna się przywracać parkowi jego pierwotny cmentarny charakter. Odbudowano kwaterę Siczowych Strzelców i wzniesiono symboliczną mogiłę Polskich Legionistów. W 1991 r. działający w Bohorodczanach koło Stanisławowa "Energopol" zbudował kurhan ku czci Polaków pochowanych na tym cmentarzu w okresie blisko dwustu lat jego istnienia.
Dla nas, dawnych mieszkańców Grodu Rewery rozsianych dziś po całym obszarze III Rzeczypospolitej, a często i poza jej granicami, symbolem starego cmentarza przy ul. Sapieżyńskiej jest grobowiec Agatona Gillera na Warszawskich Powązkach i tablica pamiątkowa w kościele św. Karola Boromeusza na tymże cmentarzu.